6 tys oddaje, 2 tys zostawiam dla siebie :)
i masz przez to poczucie, ze jesteś ważny? miałki człowieczku?
ciekawe... widzę że moja wypowiedz wzbudziła w tobie skrajne emocje? cóż więc wyprowadziło cię z równowagi? nie mierz innych swoją miarą. pozdrawiam sfrustrowanego pana swojego świata
a żonę byście oddali z dopłatą czy bez?? :)
mnie żona oddaje i tak powinno być!
Z checia przyjme zgrabna i ładna zone ;D wraz z pieniedzmi :D
Oddawałem całą wypłatę żonie do "wspólnej" kasy.Tak mi się wydawało.Po czasie okazało się że druga strona okradała małżeństwo wyprowadzając kasę do znajomych.Po rozwodzie zostałem z potężnymi długami.Jak widać przypadki bywają różne.Uważam że nad wspólną kasą obie osoby powinny mieć kontrolę,czyli ograniczone zaufanie.
każdy ma swoje konto ,ale każdy tez ma wgląd i karty do kont ,Wiec ogolnie mamy wspólne konta i wspólne wydatki i nikt nikogo nie kontroluje Trzeba, to wyciąga, kupuje i placi i znay swoje piny ba nawet hasla do poczyty itd. znamy swoje.A może to zdziwić wielu.Putanie do tych co to maja osobne konta i dzieci Czy te wyliczacie sobie ze raz płacisz za Marysie a raz za Krzysia czy spieracie się przy kasie przy dzieciach kto zapłaci w tym tygodniu za rachunki malaletnich dzieci:)))))smieszni jesteście a co z malzenskim zaufaniem i wspolnota ??Dla nie to chore i swiadczy o jednym jesteśmy razem ale jednak osobno
po wypłacie wchodzę zalany do domu i pytam się ,,kto tu rządzi?, oczywiście teściowa z żoną odpowiadają że one, no to mówię: macie tu 100zł i rządzcie do pierwszego.
Mamy osobne konta ze wspólnym "wglądem". Mąż wypłaca pieniądze i daje mi albo wpłaca na moje konto co miesiąc. Ja do wspólnej kasy daję więcej, niestety, i gospodaruję całością. Pozostałą część pensji mąż oszczędza, za to jedziemy na wakacje, do których nie dokładam się :), robimy jakieś większe zakupy sprzętowe, remonty itp. Może i dziwny sposób, ale u nas funkcjonuje dobrze. Kiedyś mieliśmy wspólne konto i na nie szły pensje obydwojga, ja rządziłam :) i nigdy nie mieliśmy oszczędności :). Zdecydowaliśmy o rozdzieleniu i jest dobrze.
Po pierwsze, trzeba ustalić kto w związku ma głowę na karku i racjonalnie podchodzi do wydatków, a kogo się pieniądze nie trzymają (powinien jednak oddać te odpowiedzialność w inne ręce). Najgorzej, jak obydwoje wola się tydzień pobawić, trzy tygodnie pobiedzić...
Ogólnie się przyjęło, ze kobiety bardziej racjonalnie podchodzą do wydatków i roztaczają pieczę nad domowym ogniskiem i finansami. Co nie jest regułą, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, co łatwo zaobserwować u młodych małżeństw. Kasą powinien wiec władać bardziej rozsądny i gospodarniejszy, bez względu na płeć, o ile nie jest tez despotą i sknerą, nie pozwalającym na drobne wydatki partnerowi.
Idealnie by było, gdyby obydwoje razem najpierw opłacali swoje rachunki, najpotrzebniejsze wydatki i nadwyżkę o ile zostanie rozdzielali na własne potrzeby i rezerwę. Sytuacja idealna, niestety rzadko spotykana.
Czasy są takie, ze ciężko coś odłożyć, bo zawsze jakieś niespodziewane wydatki się zdarza, a poza tym... w Ostrowcu nie ma za bardzo co - po opłaceniu rachunków i wydatków na żarcie i opierunek - dzielić.
To nie chodzi o to czy samemu oddać wypłatę czy oddać zonie, tylko jak właściwie nią zarządzić, by starczyło na życie i drobne przyjemności dodające mu smaczku i poczucia hm... wolnosci.
w zupelnosci zgadzam sie z przedmowczynia,tak to powinno wygladac.
przeciez mowie ze wiekszosc zamienila matki na zony i dlatego baby rządzą u nich w domu bo se sirota z niczym nie umie poradzic, nie mowiac o praniu i sprzataniu
my wspolnie trzymamy pieniadze, wydajemy na rachunki, potrzeby biezace, itp
ale mata tematy chto tero łoddaje komu grosz , kajsik beło inaczy kobita zarobiła i dajała chlopu , chlop musiol zacos pic a tero to ten swiat sie przewraco do gory nogami