A ja wiem tyle,ze miłość nie zna granic ale ta prawdziwa, którą nie mylić z pożądaniem. Miłość potrafi zmienić choleryka w potulnego pantoflarza, ale to kwestia podejścia do tematu.W związku nie powinna liczyć się przeszłość ale teraźniejszość i przyszłość. jeśli obie strony potrafią ze sobą rozmawiać i akceptują swoje wady i zalety na wzajem to nic nie stoi na przeszkodzie by byli razem czy to w wieku 25, 35 czy 40 lat.
Z tą pokręconą przeszłością chodziło mi o to, że raz spotkałam mężczyznę, który mówił, że jest wolny, a miał żonę, dwójkę dzieci i twierdził, że dla mnie się rozwiedzie ;) Sorry, ale wyrosłam już z bajek :)
Mam 30 lat, pracę, mieszkanie, wszystko niby ok, ale niestety pustka w sercu jest i pogłębia się..
Ana zapewniam Cię że ja nie mam pokręconego życiorysu. A czy mam szczęście, to już zależy do czego. Młode lata też spędziłem w książkach. Masz wyżej adres emailowy, chcesz to się odezwij. A co do związków to uważam że ich fundamentem jest szczerość, zaufanie i szacunek. Jeśli ktoś je zacznie naginać wszystko się sypie. Więc ciesz się że potoczyło się jak się potoczyło i nie zabrnełaś w jakąś chorą relację dążącą do rozbicia małżeństwa.
W ogóle jak facet ma 30 lat i nie ma żony i dwójki dzieci to jest to stary kawaler i jest materiałem gorszego sortu - takie przekonanie pomstuje w społeczeństwie. Bo ten co ożenił się w wieku 23-25 lat, wziął kredyt na 30 lat i teraz haruje jak wół żeby go spłacić razem z żoną i jeszcze musi zarobić na dziecko to jest KTOŚ.
Zazdrościsz gościu 23:57? Według Ciebie lepszy jest taki, co to kredytu nie wziął bo w wieku trzydziestu lat ciągle mieszka u mamusi i wieczorami chodzi z kumplami na piwko, tak? Zapamiętaj sobie że dzieci to jedyna porządna inwestycja w naszym życiu. To one pozostaną po nas, gdy nas już nie będzie. Żadnego innego majątku do grobu ze sobą nie weźmiesz. Przejrzyj w końcu na oczy i przestań pisać bzdur.
P.S. Tak, uważam, że facet w wieku trzydziestu lat, który ma żonę i dzieci to jest KTOŚ. Szczególnie w dzisiejszych, pokręconych czasach.
Pituś bajduś. Po pierwsze nikomu NIC do tego jak kto sobie życie układa, a po drugie każdy ma wolny wybór jak chce kierować swoim losem, a Ty jak widać potrafisz tylko metki ludziom przyszywać patrząc po sobie. Nie wiem czy to żałosne czy po prostu śmieszne.
A potem pozostaje takiemu 30-letniemu kredyciarzowi z żona i dzieckiem/dziećmi na utrzymaniu tyrać pokornie u swojego panicza za najniższa krajową - bo nie ma wyboru, bo musi mieć cokolwiek żeby żyć. Żona też będzie tyrała za najniższą - bo widmo utraty mieszkania i głodu popchnie ich w tym kierunku, a w tej dziurze mało kto więcej płaci. O podwyżki się nie upomną żeby nie wylecieć z roboty. 30 lat na karku i życie zmarnowane, z perspektywą bycia parobkiem do końca życia. Na prawdę świetna perspektywa w życiu. Najpierw to się trzeba czegoś dorobić w życiu, jakieś statusu zawodowego i materialnego, a dopiero potem myśleć o zakładaniu rodziny i dzieciach. A taki 23 czy 25 latek ile może zdziałać, jak ledwo co skończył liceum i jeszcze jest na studiach albo właśnie je kończy? A potem słyszymy że z kraju wyjeżdża mąż, a potem ściąga do siebie żonę i dzieci i już nie wracają. Ale pewnie wyjeżdżają tylko z ciekawości, by poznać świat - jak to pani minister ostatnio powiedziała. Wiec nie uważam że ktoś z kredytem na plecach, kto był na tyle nieroztropny że bez zaplecza finansowego ożenił się w wieku 23 czy 25 lat to jest KTOŚ - raczej to samobójca i potencjalny parobek. Pod warunkiem że w ogóle kredyt na starcie dostanie, bo zarabiając grosze to można dostać fundusze na karton pod mostem, a nie na mieszkanie.
Kochaniutki wielu sprytnych inaczej wzielo kredyt hipoteczny w CHF .
Gość
Wczoraj, 09:12
koleś dobrze pisze :)
Tak gościu 09:12. Według takich jak Ty najlepiej to mieszkać z mamusią i bawić się z kolegami. Zero rodziny, zero odpowiedzialności... Współczuję myślenia.
A po co sobie komplikować życie???? Singlom łatwiej.
Popadasz w skrajność, tego nie napisałem więc nie przypisuj mi słów które nie padły. Trzeba MYŚLEĆ po prostu, a nie jechać bez trzymanki i planu całe życie i z hasłem "jakoś to będzie, jakoś się ułoży" albo "dzisiaj mam na koncie 1000 jutro -1000 i żyję" w głowie. Jeśli dla Ciebie moje podejście jest nie do zaakceptowania - spoko. Dla mnie podejście zakładania rodziny bez posiadania niczego w życiu również nie jest. Jeśli Tobie to odpowiada - również spoko i nic mi do tego, tylko nie nazywaj ludzi którzy się z tym nie zgadzają za gorszych od reszty. Rzucasz hasłami odpowiedzialności i rodziny - a wiesz w ogóle co to znaczy, odpowiedzialność? Bo wrzucić sobie rodzinę na plecy z bagażem odpowiedzialności bardzo łatwo - tylko co potem i skąd się biorą rozwody (statystycznie ponad połowa małżeństw się rozpada w krótkim czasie). Coco Jumbo i do przodu - jak mawiał Bolec w "Chłopakach nie płaczą". Ale przynajmniej banki i firmy udzielające chwilówki się cieszą z takiego krótkowzrocznego myślenia ludzi.
Gościu 22:15 Nie masz pojęcia o czym piszesz. Wiesz jak rozśmieszyć Pana Boga? Powiedzieć mu o swoich planach. To stare powiedzenie ma w sobie bardzo dużo prawdy. Gdybym chciał myśleć tak jak Ty to pewnie do tej pory byłbym tzw singlem, nie miał dzieci (które są dla mnie całym światem) i dalej zastanawiał się czy już osiągnąłem wystarczająco dużo by móc założyć rodzinę. Nie na tym jednak życie polega. Zakładając rodzinę nie posiadałem nic materialnego i nawet nie uważałem że muszę posiadać. Może po prostu tak zostałem wychowany? Dobra materialne to rzecz nabyta, dzisiaj możesz je mieć, jutro już nie. Zainwestowałem przede wszystkim w rodzinę a całej reszty dorabiamy się już wspólnie i to też nie za wszelką cenę. Pytasz czy wiem skąd się biorą rozwody więc Ci odpowie,. Biorą się z takiego myślenia jak Ty prezentujesz. Bo ono wcale się potem nie zmienia. Nie masz pojęcia o życiu i tyle. Nie pouczaj więc takich jak jak, którzy są szczęśliwi na pohybel Twoim teoriom.
Jeszcze boga w to będziesz mieszał? Nie wiem czy to już śmieszne czy żałosne żeby argumentować swoją wypowiedz jakimiś siłami wyższymi. Napisz jeszcze że bóg jest miłością i jezusek to wszystko czego potrzeba do życia, bo on da ci siłę, a Twojej rodzinie jedzenie jak zabraknie na chleb.
09:12 zawsze można wegetować kontem u rodziców i na ich garnuszku hehehehe
Mam 35 lat, jestem ,, nie zużyta'', brak byłych chłopaków, facetów i kochanków. Nie żałuję , że nikogo nie miałam........ nie płaczę rozmyślając o byłych ........prowadzę firmę na spółkę z rodzeństwem i nie zamierzam się żenić :) chociaż niejeden bym mnie chciał- taki łakomy kąsek ;) nie planuję zostać na siłę mamusią bo później nią nie zostanę....... jeśli ktoś mi jest pisany to będzie ......ale wiem, że jeśli nie będzie to człowiek z dobrym sercem to lepiej żeby go nigdy nie było ......
Gość W podpisuje sie pod tym co napisałaś - sercem.
Też jestem singielką i nie szukam.
Mam wszystko trzego mi trzeba.Życie beztroskie.Brak uzależnienia od kogokolwiek.
Brak obowiązków wobec kogokolwiek.
Dobrze zarabiam. Jestem niezależna. Stać mnie na wszystko.
W stronę facetów nawet nie spoglądam . Namolnym od razu mówie ...spadaj i niech tak zostanie :):):)
jestem singlem atrakcyjnym, nie stać mnie na wszystko chociaż zarabiam 7tyś zł/msc. Nie stać mnie na rodzinę bo mam wysoki standard życia. Jak widzę ludzi którzy pracują za 1500zł i mają 2-3 dzieci to im się dziwie. Mam 32lata mieszkam z rodzicami, nie planuje kupować mieszkania czy domu bo dla jednej osoby się nie opłaca. Umawiam się z pannami, czasem też przez neta i napiszę wam, że są strasznie nudne, wydaję im się że są wyjątkowe:) Ich jedyna rozrywka to impreza na dyskotece lub po całym tygodniu pracy w weekend danie w palnik dla odstresu. Zero zainteresowań i hobby ale za 1600zł w ostrowcu co im pozostaje??
