Jak w temacie. Mogę sobie zrobić doktorat jak będę chciał - żadne wyzwanie. Mogę zostać naukowcem, jak będę chciał. Mogę być prezesem w korporacji, jak będę chciał. Problem w tym, ze nie chcę. Czy ja jestem jakiś dziwny? Proponują mi duże miasta, a ja wolę te małe . Proponują mi wyzwania, a ja wolę spokój. Czy warto się poświęcać dla posiadania czy lepiej być tym kim się jest bez medalow, zasług.. Być szarości z perspektywą czy wpinac się nie wiadomi gdzie? Wiem, że głupi problem i większość zje, ale ciągle nie mogę tego rozwiać. Taki tam dylemat życiowy. Co warto, a czego nie warto w życiu robić.
Pd. Janusze i Grażyny myśli nie są me widzisne
najlepi mieć swienty spokój i o nicym nie wiedzieć, po co sie człowiek mo denerwowoć, na tamty świat sie niczego ze sobo nie weźnie, wszystko sie i tak zostawi tutoj i wyda kto inny
Myślę że jesteś jednym z niewielu normalnych ludzi. Ja niestety mam podobne dylematy.
Gdybyś naprawdę nie chciał, to nie byłoby postu, coś tam jednak gryzie i każe się zastanawiać. Może żal, że talent nie został wykorzystany?
o kurde, ja tez sie tak zachowuje i tak mowie, teraz widze jakie to glupie;c dzieki kolego.
Nie, nie jesteś dziwny tylko normalny. Ja mam tak samo i dobrze mi z tym.
Twórco wątku, myślę, że Ty jesteś po prostu śmierdzącym leniem z zawyżoną samooceną. Najłatwiej w życiu nie robić nic, ale mieć przekonanie, że mimo to jest się wielkim.
Dzięki. Gostek czy paniusia, pisze o sobie tak, jak by był/ była geniuszem, o którego wszyscy zabiegają- "mógłbym, proponują mi", a w rzeczywistości jest klientem MOPSu. Jego zdaniem na stanowiska prezesów korporacji biorą prosto spod monopolowego, a napisanie doktoratu, to jest tyle, co splunąć. Dziwne, że nie pomyślał on/ona, że mógłby być cenionym hydraulikiem, malarzem pokojowym, stolarzem, a paniusia wykwalifikowaną opiekunką osób starszych. On/ona są stworzeni do wyższych celów, ale po prostu wolą być nikim;)))))
Mój ś.p. szwagier, nagabywany przez żonę, kiedy przestanie pić gorzałe, odpowiadał ,, mogę przestać zaraz ale po co? Spoczywa 10 lat na Denkowskiej, zaliczył 54 lata. Odpowiadając na pytanie analoguję, a bo co?
To ten sam patologiczny przypadek. Mógłbym, ale nie chce mi się, bo to wymaga wysiłku. Kto by się męczył bez potrzeby, jeśli i tak myśli, że jest idolem miasta i powiatu?
Odezwał się zazdrośnik 12:30.
Prawda jest taka, ze sporo ludzi w wieku 30-40 lat goni po swiecie za kasa. Potem nastepuja otrzasniecie w wieku lat 40 plus - bez rodziny, dzieci, jakby cos nas w zyciu ominelo. O to chyba chodzi w tym pytaniu zalozyciela watku. Moze spokojniejsze zycie nie jest wcale takie zle?
Chyba jednak źle zrozumiałeś intencje założyciela wątku. Kiedy, Twoim zdaniem powinno mieć miejsce gonienie za kasą i stanowiskami? Na emeryturze?Każdy, zdrowo myślący człowiek po to się uczy, dba o awanse, rozwija się, aby na starość mieć kapitał, z którego będzie żył. Nie widzę nic złego w walczeniu o swoje dobro. Wszystko ma swój czas i porę. Nie rozumiem bezczynności, bo mi się nie chce. Każdy jest kowalem swoje życia i co zasieje, to zbierze na starość.
Zależy od tego, ile czasu spędza wśród samych geniuszy spod monopolowego......
Moim zdaniem nigdy nie powinno być gonienia za kasą i stanowiskami. Nie to jest w życiu najważniejsze, nic za wszelką siłę gościu 13:18. Ja zdecydowanie wybieram spokój, tradycję i rodzinę. Nie wyobrażam sobie za żadne pieniądze pracować za granicą i bywać w domu tylko kilka razy w roku. Wolę zarobić mniej i nie mieć poczucia że coś mnie w życiu omija. Małe rzeczy naprawdę cieszą. Pierwszy kroczek dziecka itd. Jeśli dla Ciebie w życiu najważniejszy jest kapitał to szczerze współczuje bo do grobu go ze sobą nie weźmiesz.
nie dziwny! tylko bez chęci zgłębiania szeroko pojętej wiedzy - jak Ty przetrwałeś studia.