Witam.
Dobrzy ludzie, poradźcie coś na uciążliwych sąsiadów, mieszkających nade mną.
Cały dzień (czasem w nocy) biegają aż sufit dudni, ganiają się z psem.
Trzepią dywaniki na balkonie i cały syf jak i płatki kwiatków lecą na mój balkon.
Dodam, że mieszkam tu 27 lat i poprzednich sąsiadów prawie wcale nie słyszałem.
Zwracałem im uwagę i jest nawet gorzej i mają to gdzieś.
Pomóżcie, bo już odchodzę od zmysłów.
U nas znowu jeden jełop calymi dniami glosno gra muzyke
Może rozmowa z dzielnicowym by im pomogła?
Takie są uroki mieszkania w bloku nic na to nie poradzisz nawet dzielnicowy czy spółdzielnia Ci nie pomoże.
Żartujesz? Art.51 Kodeksu Wykroczeń - zakłócanie spokoju i porządku publicznego. Jak zapłacą 5000 zł grzywny, to się nauczą życia wśród innych ludzi i szacunku do sąsiadów.
To tylko w teorii Rzeczywistość jest inna.
No nie mów. Idąc tokiem Twojego myślenia, to mandaty za łamanie przepisów ruchu drogowego też są teorią, a spróbuj nie zapłacić w stosownym terminie. Normalnym ludziom, żyjącym w zbiorowości społecznej wystarczy zwrócenie uwagi np. przez dzielnicowego, a nienormalni muszą mieć temat wytłumaczony w sądzie i ponieść konsekwencje. W końcu niewielka strata, że się obrażą, jeśli i tak nigdy nie byli przyjaciółmi, a nie może być tak, żeby ktoś nękała i wyżywał się na innych tylko dlatego, że ma podły charakter.
Dają popalić też ci chodzący z pięty na bosaka. Dudni w całym pionie, że trudno dociec który to.
Zgłoś koniecznie tych chodzących z piety na Policję 07:10. Sa takie mądre stowarzyszenia w Ostrowcu, które zajmuja się niczym, a pieniądze biorą, może zrobią szkolenia chodzenia (na palcach) dla obywateli.
to wszystko co piszecie to pryszcz- ja mam remonty mieszkań przy użyciu ciężkiego sprzętu , dzieci płaczą do szafy wchodzą z zatkanymi watą uszami , remontujący mieszkania wyprowadzili się na czas remontu i gwiżdżą na cierpienie swoich sąsiadów. Nikt nie interesuje się czy to nie zagraża naszemu bezpieczeństwu czy zgodne nie tylko z zasadami współżycia społecznego ale też prawem budowlanym , napiszcie coś na ten temat.
A ty się interesujesz, czy to zgodne z zasadami współżycia społecznego i z prawem budowlanym?
Zadajesz sobie trud, żeby poznać te normy i też prawo? :)
Zgodnie z art. 140 KC właściciel może korzystać ze swojej rzeczy jak chce, ale jednak w granicach wyznaczanych przez ustawy, tzw. zasady współżycia społecznego oraz tzw. społeczno - gospodarcze przeznaczenie swego prawa - po polskiemu rzecz ujmąc - chodzi o to, że nie jest to prawo absolutne. Jeszcze bardziej obrazowo można by powiedzieć, że jego prawo kończy się tam, gdzie zaczynają prawa innych.
W tym, mniej więcej, duchu KC w dalszej części dokonstuowuje prawo własności, ustanawiając zakaz tzw. immisji (art. 144) polegający na tym, że właściciel powinien powstrzymać się od działań, "które by zakłócały korzystanie z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę, wynikającą ze społeczno - gopodarczego przeznaczenia nieruchomości i stosunków miejscowych".
Dochodzenie roszczeń tzw. negatoryjnych (zmierzających do zakazania sąsiadowi naruszeń) następuje w oparciu o art. 222 § 2 KC.
W kontekscie tego, co powyżej można powiedzieć tak:
- wercenie dziury w ścianie ani nawet remont, jako taki, nie jest, niewątpliwie, przekroczeniem tego zakazu - przeciwnie: jest raczej zgodne ze społeczno - gospodarczym przeznaczeniem nieruchomości remontownie albo np. adaptowanie jej na różne sposoby.
Ale już remont szczególnie uciążliwy, przedłużający się ponad miarę, prowadzony bez oglądania się na sąsiadów czy w niezgodzie z obowiązującymi lokalnie regulaminami (porą nocną zajmę się niżej) mógłby być jednak, moim zdaniem, za zakazaną immisję uznany i tym samym stanowić mógłby tytuł do podniesienia roszczenia negatoryjnego.
Jeśli zaś chodzi o porę nocną i zakres czasowy, który miałby ją obejmować, to trzeba powiedzieć, że ustawy nie wypowiadają się w tej kwestii, nie licząć Kodeksu postępowania karnego, który ogranicza możliwość przeszukania w porze nocnej, definiując ją jako okres od godz. 22 do 6 natępnego dnia (art. 221 KPK). Niektórzy, na hasło "pora nocna", wskazują tę właśnie definicję jako powszechną definicję pory nocnej. Coż - z braku laku zawsze to jakaś koncepcja, ale mnie osobiście średnio podoba się stosowanie definicji z procesu karnego do materialnego prawa cywilnego, tym bardziej, że nawet Kodeks wykroczeń, tam gdzie zakazuje zakłócania spokoju i porządku (niezależnie od pory dnia) oraz spoczynku nocnego (art. 51 KW) nie odnosi się do wspomnianej definicji, choć przecież bliżej mu do KPK niż Kodeksowi Cywilnemu.
Bardziej miarodajne i adekwatne dla określenia czasu trwania pory nocnej będzie prawo miejscowe (jeśli w ogóle wprowadza takie egulacje) i wewnętrzne regulacje lokalnych siedzib ludzkich (regulaminy spółdzielni, osiedli, wspólnot, itp).
12:21 - szacunek za odpowiedź ściśle na temat.
Czyli ja mam prawo do ciszy i spokoju. Jezeli ktos to narusza ewidentnie je łamie i podchodzi pod paragraf
To kiedy niby mają remontować? !