Takie, że współczesna nauka nie umie wyjaśnić "siły" która spowodowała, że postać zmarłego odbiła się na płótnie. Tak jakby od zmarłego wyszło potężne światło i podziałało na płótno niczym na światłoczuły negatyw.
Ilu znasz zmarłych, którzy po śmierci "wystrzelili" ze swojego ciała strumień światła? :)
Gdyby dziś przyszedł na świat w dalekiej afrykańskiej wiosce ktoś, kto nauczał o Bogu, uzdrawiał chorych, a nawet wskrzeszał i zmieniał wodę w wino - dowiedziałbyś się o nim?
Czy nie brakuje dziś takich co "uzdrawiają"?
A nawet jak któryś by wskrzesił zmarłego, to ty tu siedząc przed komputerem, nawet gdybyś o kimś takim usłyszał - co byś powiedział? Że to musi być prawda warta tego, aby o niej napisać, przekazać innym, a tym samym dać świadectwo, że taki czyn miał miejsce, czy też uznałbyś to za bajki z mchu i paproci, o których nie warto wspominać?
Dziś, niezależnie od tego czy wierzysz, czy nie, uznajesz, że Jezus był kimś ważnym i gdyby istniał, to wielcy historycy musieliby o nim coś napisać. Takie myślenie jest w pełni ahistoryczne. Ważny jest On dla nas dziś. Dla tamtych ludzi, którzy ledwie słyszeli o Nim z dziesiątej ręki, było to dokładnie tyle samo warte co bajanie z mchu i paproci. Tym bardziej mało ważne, że ruch chrześcijański wtedy jeszcze był tak mały, że nie wiadomo było, czy jest już osobną religią, czy tylko niewiele znaczącym odłamem głównego nurtu religii żydowskiej.
Dzięki za odpowiedź, bo ja niestety dzisiaj dalej robię dżemy i mam mało czasu. Oczywiście z wszystkim się zgadzam. Znasz bracie postać biskupa Fultona Sheena i jego ujęcie
symboliki krzyża jako znaku sprzeciwu na sprzeciw człowieka wobec Boga. Oczywiście jest to tylko jeden z kontekstów poprzez który możemy patrzeć na krzyż, bo jego symbolika dla każdego chrześcijanina jest ogromna i Boga. Naprawdę świetnie to wyjaśnił w swojej książce Stworzeni do szczęścia. Jeśli nie, mogę w wolnej chwili Ci przybliżyć, bo gość z wczoraj nie był tym zainteresowany
Co do Twojego wczorajszego postu z 23.40 z wątku tobie poświęconego, mam pewne obejekcje co do jednej kwestii i jeszcze nad tym myślę (muszę rozeznać opierając się na Bogu słuszność pewnej kwestii w oczach Pana. Zapewne domyślasz się o co chodzi. Nie chcę głośno tu na forum pisać, bo .... Też osobiście nie znam księdza Sarwy, ale ten fakt mi nie przeszkadza w tym dziele, o ktôórym wczoraj rozmawialiśmy.
Kilka lat temu pewien ksiądz, tu w Ostrowcu posługujący, też taki życzliwy i otwarty na "owieczki", bo przecież wszyscy mu się w pas kłaniają jak chodzi po kolędzie, wszyscy uśmiechnięci, pokorni jak do chrzcin z dzieckiem przychodzą, prosić o udzielenie ślubu czy ostatniego namaszczenia. No po prostu sielanka (to tak, apropo jak ktoś pisze o tchórzach). Więc pokazałem szanownemu księdzu tylko "próbkę" tego forum. Łuski mu opadły. Czasami i księżom trzeba przebić bańkę, którą stworzyli sobie wokół siebie i swojej świadomości widząc świat jaki w rzeczywistości nie jest.
Tu właśnie spora grupa "katolików" ujawnia wszystko to, co boi się powiedzieć wprost swojemu księdzu kiedy ten np. kolęduje. Tacy to właśnie "bohaterowie".
Mnie nie o to chodziło jaka będzie reakcja dziekana. Wierz mi, że nie tego się obawiam- takich sytuacji przeżyłam już wiele i różnie bywało :))
Ufać i opierać trzeba się na Bogu- poddać Jego prowadzeniu, a nie ludziom. Ciebie poznałam na tyle na ile mogłam i na tyle na ile dałeś się poznać. I tu ok. Choć przyznać muszę, że wczoraj dałeś się poznać jako "kierownik", no ale cóż, skoro napisałam, że się dostosuję, to można cię usprawiedliwić. Nadal jestem zdecydowana. Jedno ale...
Msza św. to nie niedzielny marsz, na którym każdy "zainteresowany" załatwiał swoje interesiki- tak przy okazji i wedle powiedzenia" Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek". Toteż gdy chodzi o te inne osoby, które miałyby pomóc tam, gdzie ja mam zadziałać, a których ja nie znam, budzą one moje obawy. Tak jak mówię, wolę zdać się na wolę Bożą w tym względzie niż na zorganizowaną - może i jeszcze przez jakiś podmiot prawny ( tu nie mam pewności)- akcę. Może się mylę, ale modlitwa jest modlitwą i Pan Bóg - jeśli to będzie zgodne z Jego wolą- tak samo wysłucha modlitwy dwóch czy pięciu sprawiedliwych, jak i gdy będzie ich więcej. Obawiam się haeppeningu, co w przypadku Mszy świętej mogłoby okazać się - przy puszczeniu tej akcji w ręce osób trzecich( może jeszcze i jakoś tam zorganizowanych w jakiś podmiot prawny) "handlowaniem" czym popadnie. Myślę, że nie jesteś w stanie zaręczyć za wszystkich, których miałeś
na myśli ( po drodze może i jeszcze jacyś inni "kupcy" by się napatoczyli, że przy okazji coś tam dla siebie nie uczkną. Ja nie chcę swoim działaniem przyczyniać się - ze względu na ich dobro - do takiego postępowania. Wynika to z mojej odpowiedzialności za innych.
Tym samym nie mieszałabym innych- poza tymi, którzy być może tak jak my - anonimowo tu na forum- zechcą przyłączyć się do ofiary i w myśl zasady, nie wie lewica, co to i prawica, pozostając do końca anonimowi, pomodlą się na mszy, na której każdy pozostanie jednym z wielu modlących się. Nawet jeśli mielibyśmy tylko Ty i ja wziąć w tym udział, to uznać trzeba by, że taka była wola Boga. I tyle.
Co ty ma to ?
Jak widzisz, nie jestem łatwa w obejściu :))
Felice123 podałabyś może jakiś przykład dzieła literackiego z epoki gdy powstało Pismo Święte (oprócz niego oczywiście), w którym jest mowa o Jezusie i które potwierdza, ze taka osoba w ogóle istniała? Ceimniaka o to zapytałem ale na razie nie odpowiedział.
Tylko, że Koran powstał w latach 610–632 także to żaden dowód.
Tym bardziej ten fakt podawany przez inną niż chrześcijaństwo - religię monoteistyczną - powinien rozwiać twoje wątpliwości. Przecież to wy - ateiści - często usprawuedliwiając swój światopogląd twierdzicue, że religie to zło, wszyscy się zwalczają i w ogóle. A tu takie faxu pas. Ci to niby zwalczający się wyznawcy innej religii, kilka wieków później ( ok. 500 lat) piszą o takiej postaci jak Jezus z Nazaretu, w którym oni, choć nie widzą w z Nim Boga ( z oczywistych względów) to widzą w Nim proroka/ cudotwórcę :)). Internet aż roi się od tego typu informacji. Nie chcesz im wierzyć- czytaj Koran :))
Co do Koranu, Legion ma rację. Tu zapraszam choćby do lektury książki Pawła Lisickiego: "Dżihad, samozagłada Zachodu". Koran powstał 600 lat po Chrystusie i opiera się w większości na przekazach żydowskich, a nie chrześcijańskich. Dlatego Pan nasz Jezus Chrystus przedstawiony w nim jest w sposób nieprawdziwy jako wyłącznie prorok, a nie Mesjasz. Koran w wielu swoich naukach zbieżny jest ze Starym Testamentem, natomiast praktycznie nie ma w nim nic, co zapisane zostało w Nowym Testamencie. Dlatego to co robią dziś Żydzi Palestyńczykom (i na odwrót) to zwyczajna kłótnia w rodzinie. W rodzinie opartej na podobnych wartościach.
Ale nauki są zupełnie inne. Pan nasz Jezus Chrystus nigdy nie głosił, że trzeba kogoś zabić, jeśli nie uwierzy w Jego Boską naturę. W Starym Testamencie, podobnie jak w Koranie (a raczej na odwrót), ten kto nie uwierzy w Boga w tych księgach przedstawionego - ten zasługuje na śmierć. I takich podobieństw są setki.