Felice, o 14:12 napisałem parę zdań,które niestety nic nie trafiły do ciebie.Pięknie piszesz sloganami o dzieciach bożych ,o nielękaniu się.....To tylko teoria.Wróć do rzeczywistości,która podejrzewam przytłacza cię i dlatego uciekłaś w modlitwę i wiarę.Przy spotkaniu face to face z osobą ,która chce cie skrzywdzić ,co mu powiesz?Kocham cię bracie,siostro,czyń co chcesz,bóg mnie obroni?Ktoś cię zaatakuje nożem, a ty co?Postraszysz go różańcem i zdzielisz po łbie książeczką do nabożeństwa?Jestem agnostykiem,niestety takim nie do końca czystym,ponieważ rodzice,rodzina chcieli ze mnie zrobić kolejną ofiarę KRK,a więc zostałem ochrzczony,poczęstowany komunią ,wybierzmowany,ślub kościelny(Olbrzymia presja i namowy rodzin z każdej strony-uległem).Dopiero kiedy odrzuciłem te wszystkie sprawy związane z wiarą,zobaczyłem ile zła czyni w ldzkich umysłach wiara.Wiara,która przez stulecia była poddawana modyfikacjom przez Watykan.Spójrz na to logicznie i poczytaj kiedy:
-została ustanowiona tzw.trójca
-matka Jezusa okrzyknięta świętą
-wprowadzenie celibatu duchownych
-nieomylność papieża jako pierwszego po bogu
-wszystkie posty,adwenty itp.
-ustanowienie odpustów i innych temu podobnych
Sporo by wymieniać,ale wszystko,ta cała wiara została skomasowana do formułek pacierzy,grzechów,rachunków,itp.Wiara w jakiegokolwiek boga powinna być wiarą czystą,nieskalaną jakimiś sformułowaniami wymyslonymi przez ludzi.Każdy z nas jest swięty,bo przecież jest dzieckiem bożym i nikt nie ma licencji na nauczanie w kwestiach duchowych.Wiara chrześcijańska jest wiarą smutną,ponurą.Zewsząd widać pragnienie śmierci i chęć wejścia do wyimaginowanego raju bądź nieba.Realnie spojrzeć,narzędzie zbrodni,na którym zginął Jezus stało się świętym symbolem.Czy bóg tak chciał ,czy któryś z pasibrzuszastych papieży?Przez stulecia kler podporządkowywał sobie ludzi strasząc ich złym ,a jednocześnie dobrym bogiem.Jeśli bóg jest ojcem,to ojciec niegrzeczne dziecko skarci w jakiś sposób.Ale żeby od razu topic ziemię oszczędzając Noe,albo zsyłac plagi?Tego nigdy nie rozumiałem.Jakże okrutny i despotyczny musi ten bóg,do którego zanosisz modły.
Rzeczywistość mnie nie przytłacza, co więcej - mam czas by patrzeć w górę i widzieć jak pięknie Bogu to wszystko wyszło. To wiara i modlitwa spowodowała, że uciekać przestałam i zaczęłam świadomie i odważnie wchodzić w sytuacje, które są moją rzeczywistością. Ktoś kogo przerasta życie ucieka od niego w coś co daje mu chwilowe poczucie szczęścia i bezpieczeństwa, a są to najczęściej alkohol, narkotyki, pornografia, jakieś alienacje. Alienacją może być czasami nawet i małżeństwo ( bez miłości), rodzicielstwo (a raczej macierzyństwo, bez rzeczywistego/świadomego pragnienia zrodzenia potomstwa na skutek odczuwania powołania.
Mylisz wiarę z tym czym ona nie jest i pomyłki twoje dotykają wielu płaszczyzn. Wiara w tej płaszczyźnie, w której możliwe jest jej jakiekolwiek rozpatrywanie- czyli w sferze duchowej- to łaska za darmo udzielona przez Boga tym, którzy Go słuchają. Ty raczej Go nie słuchasz, stąd mylisz ją z twoimi wyobrażeniami na jej temat.
To nieprawda, że każdy jest święty, bo to przeczy słowu Bożemu. Gdyby tak było, piekła i diabła być by nie mogło skoro miejsce wszystkich ludzi - świętych ( według ciebie) - byłoby w niebie. Prawdą zaś jest, że otwierając się na wolę Boga mamy się uświęcać by mieszkał w nas - jako świątyni Ducha Świętego - Bóg. Tak, ten Bóg chce byśmy mieli nowe serca - serca czyste, w których On zamieszka, jako w swej świątyni, ale to czy ty Bo tam wpuścis zależy tylko od Ciebie. Gdy twoje serce będzie zatwardziałe, nie staniesz się świątynią. Co zrobić by takie przestało być - dać się pokroić czystą wodą- słowem Bożym , które było na początku i miało taką samą moc jak Bóg . A skoro tak, to znaczy, że przyjmując to słowo za prawdziwe w swoim życiu, możesz stać się innym człowiekiem - mieć nowe życie w sobie- jako dziecka Bożego.
Zupełnie nie zgodzę się z tobą, że wiara chrześcijańska jest wiarą smutną, niosącą śmierć.
Jak coś, co daje nowe życie już tu na ziemi, ale i życie po życiu, może kojarzyć się ze smutkiem. Moje życie od kilku lat - na drodze wiary - przeczy temu o czym ty piszesz. Jestem szczęśliwą osobą - niezależnie od okoliczności, a trudno i ciemno bywa tylko wtedy, gdy zapominam o Bogu, albo próbuję się z Nim kłócić pytając "dlaczego ja?"
Teraz trochę o "narzędziu zbrodni", za które ty uważasz krzyż.
Otóż rzeczywistym narzędziem zbrodni były i są nadal nasze grzechy- a krzyż....
Jego symbolika jest ogromna
Do mnie najbardziej przemawia ta, którą nakreślił ceniony przeze mnie za sposób mówienia o sprawach wiary biskup pomocniczy Nowego Yorku - Fulton Sheen.
Jeśli będziesz zainteresowany, to chętnie wyjaśnię jak on nakreślił aspekt krzyża, jako znaku sprzeciwu na sprzeciw człowieka względem Boga. To bardzo ciekawe i moim zdaniem trafne spostrzeżenie.
Felice 123,wytłumacz mi,dlaczego Twój bóg,który,jak twierdzisz jest pełen miłosierdzia,dobroci i miłości skazał swojego syna Jezusa na śmierć okrutną i napawał się widokiem umierającego jedynego dziecka.Mając wszechpotężną moc,mając wszystkie środki by zapobiec tej tragedii,nie zrobił nic.Patrząc realnie,Jezus miał pecha od chwili narodzin(król Herod),ale jego ojciec czekał trzydzieści lat ,by wydać swoje dziecko w łapy gawiedzi.Wyobraź sobie sytuację,że Twoje dziecko jest mordowane,a Ty patrzysz na to wszystko,bo kochasz morderców.Absolutny paradoks sytuacyjny.Wracając do Jezusa,to miał on niby wielu swoich wyznawców.Gdzie byli ,gdy żydowska tłuszcza pastwiła się nad swoim krajanem?Miał swoich 13 przyjaciół.Jeden zdradził,ale gdzie reszta?Widzisz Felice 123,Twoja wiara,którą tak jesteś zafascynowana,od kołyski została zbudowana i oparta na tchórzostwie.Teraz podstawą Twojej wiary są pieniądze jakże ochoczo dojone przez kler z polskiego budżetu.Zawsze słyszałem,że ksiądz,to nie zawód,to powołanie.Podobno.
Oczywiście, żadnej dobrej woli, aby poznać prawdę wiary chrześcijańskiej w tym poście nie ma, ale mimo to pozwolę sobie odpowiedzieć na te zarzuty, gdyż świadczą one o całkowitym braku znajomości tematu.
Po pierwsze, Pan nasz Jezus Chrystus jest nie tylko Synem Bożym, ale i samym Bogiem. Jest jedną z trzech części Trójcy Świętej. Idąc więc na krzyż, szedł sam "umrzeć" za nasze grzechy. Jeśli nie rozumiesz czym jest Trójca Święto, oznacza to, że nie wiele masz wspólnego z naszą wiarą.
Dalej: "Dlaczego Bóg pozwolił?". To samo pytanie zadają dziś Żydzi: "Dlaczego Bóg pozwolił na holokaust? Gdzie był, kiedy Niemcy budowali obozy koncentracyjne"?.
My, katolicy wiemy, gdzie był. On był za drutami kolczastymi razem z tymi mordowanymi.
Dalej: Dlaczego nie zrobił nic idąc na krzyż? Jego zadaniem było umrzeć za grzechy nasze. Dlatego Jego ostatnie słowa brzmiały: "Wypełniło się".
Co do "wyznawców". Dziś jest ich znacznie więcej. Tylko gdzie oni są, kiedy obrzucacie Go błotem, drwicie z Niego, wyśmiewacie, plujecie na Jego nauki i pamięć? Tak samo jak siedzieli wtedy cicho po kątach, obawiając się, może nie tak jak wtedy, o swoje życie i zdrowie, ale obawiają się śmieszności, drwin, uznawania za szaleńców - tak samo i dziś siedzą cicho.
W Ostrowcu mieszka dziesiątki tysięcy wyznawców Chrystusa, a broni Jego przed atakami na tym forum ledwie kilka osób. A przecież nie grozi im za to wbicie na krzyż, czy ukamienowanie, jak w czasach Chrystusa.
Przypomnę ci jeszcze jedno zdarzenie, które odpowie ci, czy apostołowie byli tchórzami. Kiedy Judasz przybył ze zbrojnymi aresztować Jezusa, św. Piotr chwycił za miecz i rzucił się na nich odcinając jednemu z nich ucho. Wtedy przed dalszą walką powstrzymał go sam Jezus. Jak więc można nazwać kogoś, kto w pojedynkę rzuca się na wielu, tchórzem? Owszem, kiedy został sam i trzykrotnie później pytano go, czy jest jednym z uczniów Pana naszego Jezusa Chrystusa - zaprzeczał. Ale ta chwila strachu była krótka. Nie ma takiego bohatera, który nie ma chwili słabości i strachu. Bohaterstwo właśnie bierze się z przezwyciężania strachu. A, że ten strach ostatecznie apostołowie przezwyciężyli, niech świadczy o tym to, że mając w pamięci tragiczny los Mistrza, zdecydowali się dalej głosić Jego nauki, mimo, że wielu z nich przypłaciło za to życiem.
Jakie jeszcze chcesz dowody na ich bohaterstwo?
"Świadkowie" nie wierzą w Boską naturę Pana naszego Jezusa Chrystusa. Zatem nie mogą być jego wyznawcami.
Nie manipuluj jak zwykle. Wyjaśnij pochodzenie słowa Jehowa.
Nie chce mi się. Tym mi to wyjaśnij i nie manipuluj dalej.
Nie jestem twoim biurem informacji :)
Taki jesteś "mądry", w każdym wątku się udzielasz, a nie umiesz mi wyjaśnić dlaczego twoja sekta nazywa się świadkami Jehowy?
Ciemniak podałbyś może jakiś przykład dzieła literackiego z epoki gdy powstało Pismo Święte (oprócz niego oczywiście), w którym jest mowa o Jezusie i które potwierdza, ze taka osoba w ogóle istniała?
Ciemniak zna tylko jedną książkę i wyłącznie w wersji z Nadarzyna- siedziby bonzów polskich świadków Jehowy:-)Poczytaj na temat Nadarzyna w internecie. Ponad 100 osób mieszka tam i pracuje "charytatywnie".
A kim był Pan nasz Jezus Chrystus dla jemu współczesnych? Niewielu widziało w nim w tedy Syna Bożego, a jeszcze mniej samego Boga. Centrum świata było wtedy, gdzie indziej. Judea to była daleka prowincja. Kto miał zatem inny pisać, oprócz tych co go znali o Jezusie Chrystusie?
A dowód? Jest na 99.99% jeden. Nazywa się "Całun Turyński".
Skoro Jezus uzdrawiał chorych, ożywiał zmarłych, chodził po wodzie to powinien być szerzej znany i powinno być o nim głośno.
"Józef Flawiusz, urodzony wkrótce po ukrzyżowaniu Jezusa, opublikował
około roku 93 sięgające od stworzenia świata po czasy Nerona "Starożytności
Żydowskie", w których zawarł wszystko, co wydało mu się interesujące. Mimo że
Józef wymienia imiona Jana Chrzciciela, Heroda i Piłata i właśnie z tamtej epoki
przytacza najdrobniejsze szczegóły życia politycznego i społecznego, to jednak
osobę Jezusa pomija całkowitym milczeniem."
Może dlatego, że wtedy nie było radia i telewizji, które by te rzeczy relacjonowały. Ja wiem, że dla niektórych to nieprawdopodobne, ale w Judei też kiepsko było wtedy z zasięgiem jeśli chodzi o internet :)
Raczej chyba twoja wiara w ten całun bo według różnych źródeł naukowych to nie ma dowodów na to że jest on autentyczny a nie które badania określiły datę powstania całunu na lata 1260-1390.
Byłem pewien, że przytoczysz te badania, które już dawno zostały obalone. Późniejsze udowodniły, że próbki jakie wzięto do przebadania były "doszyte" przez średniowieczne mniszki. I stąd błąd w określeniu wieku "Całunu Turyńskiego".
Radzę poświęcić kilka minut na przeczytanie tych dwóch artykułów.