Ano z tą "Grubą kreską" to chodzi o to, że gdyby jej nie było, to nie było by na 100% takiego "pismena" ... sorry krócej się nie da :-)
''Pismen'' ma rację, wszak w sąsiednich Niemczech i Czechach toczyła się w tej sprawie wojna trzynastoletnia,cały świat widział, jak siepacze Hawla rozjarzali czołgami biednych komuszków,jak wywlekano ich z domów o poranku przy płaczu przerażonych dzieci,te dantejskie sceny nie mogły powtórzyć się w kraju gdzie "Magdalenka" jest standardem moralności w polityce a jej filarami ludzie uwikłani w jej układy.
A moze u sąsiadów po prostu się żyje a nie babrze nieustannie w błotku, pomówieniach itp. Nie bierzecie tego pod uwagę?
Dzięki tej wojnie Czeszki nie muszą jeżdzic do Włoch i dorabiać w tamtejszych domach usługując.U nas wiele dzieci tęskni za matkami,wiele rodzin ulega rozpadowi dzięki przymusowym wyjazdom (Gruba kreska),ale co to może obchodzić człowieka z zapewnioną emeryturką.Trzeba patrzeć nie tylko na siebie ,ale także obok.
Przynajmniej facet odszedł na emeryturę i nie blokuje miejsc pracy, a pewnie mógłby jak wielu i emeryturkę pobierać i pracować.
Pismen takich rzeczy nie widzi. Jemu jest dobrze, siedzi na emeryturce.
Zamiast zajmowac sie roztrzasaniem tego co bylo, lepiej patrzec na to co jest. bardzo przeszkadza kreska, ale nie przeszkadza tysiac rzeczy istotnych.
Gdyby kazdy emeryt nie mogl jednoczesnie pracowac (albo emerytura albo praca) ile wolnych miejsc pracy pojawiloby sie na rynku? Ale takimi drobiazgami odnowiciele zajmowac sie nie beda, bo ciekawsze sa zaszlosci.
A co do Czeszek, to tez pracuja za granica, bo odkad mamy przynajmniej znaczna czesc Europy bez granic, pracowac mozesz gdzie chcesz. A Czechow lubie za ich szacunek dla wlasnego jezyka - u nas wymysla sie, ze kasjerka na dworcu ma znac jezyki obce, a w Czechach, we francji i paru innych krajach takich bzdur sie nie wymysla. nie mowisz po ichniemu to masz problem ty, a nie oni.
No to teraz pismen promujesz jakby hasło bodajże SLD, jskże bliskie PO, czyli "wybierzmy przyszłość" ...tzn. że co było ważne już nie jest i być nie POwinno. Tyle że bez patrzenia wstecz zwyczajnie nie da się iść do przodu, bo znajomość przeszłości jest zawsze kluczem do przyszłości i nie idzie tylko i wyłącznie by nie popełniać starych błędów, ale pamiętać i starać się robić to co przynosiło nam korzyści jako Narodowi. Stary, zagrzybiały dom należy zawsze wyburzyć z fundamentami nawet, jeśli tak się nie uczyni grzyb "zarazi" nowe mury, to tylko kwestia czasu. Zresztą już się to dzieje, brak odpowiednich służb cywilnych niezależnych od wszelkich opcji POlitycznych, jak zaraza rozłazi się wciąż przejmowanie coraz niższych szczebli i stanowisk dla "swoich".
Piszesz że należy zajmować się tym CO JEST, obawiam się idąc takim tylko tokiem myślenia, obawiam się że niedługo może braknąć zajmowania się czymkolwiek.
Polska rok 2054. ZUS po raz kolejny podniósł emerytalną poprzeczkę. Rodzina Pyziołów: Wacek Pyzioł, nestor rodu, lat 104, operator koparki, dorabia do pensji rozwożąc butle gazowe. Czasem zapomina do czego służy koparka, ale to nic. Zeszyt z opisem nosi przy sobie, nie widzi na jedno oko a drugie o 40% osłabione, ale życzliwi przechodnie zawsze poczytają o co biega.
Żona Wacka Krystyna Pyzioł, lat 101, księgowa. Kochane prawnuczki dowożą ją do roboty, na zmiany przeliczają słupki liczb, co przy czterdziestu prawnuczkach przebiega dosyć sprawnie i pozycja Krystyny w firmie jest nie do zakwestionowania. Antoni Pyzioł, syn Wacka i Krystyny, lat 80, leśniczy z zaawansowanym Alzheimerem. Okrutny Niemiec rzuca Antonim po całym powiecie. GPS wszyty w portki informuje wnusie o miejscu pobytu dziadka. ZUS oddala tysiąc czternaste podanie o rentę.
Małżonka Antoniego, Marianna, lat 78, laborantka w zakładach chemicznych. Jest po sześciu wybuchach i dwóch wyciekach trucizn. Okopcona, lecz pełna wigoru.
Drugi syn Wacka, Leszek Pyzioł, lat 78. Murarz i tytan pracy. Jeden poziom budynku w rewelacyjnym czasie ośmiu lat. Dwóch pomocników, obaj po 70 lat, kryją Lesia jak mogą. Żona Leszka, Józefa, lat 74, fryzjerka. Z konieczności strzyże owce. Im jest wszystko jedno jak wyglądają po robocie Józefy. Kolejny syn Wacka, Marian Pyzioł, lat 76, operator dźwigu żurawia. Mieszka na stałe w kabinie. Nie opłaca się schodzić bo trochę to trwa. Wnusie dowożą prowiant i DVD ze zrzędzeniem żony, Teofili Pyzioł, lat 75, położnej z Parkinsonem czasowo zawieszonej w czynnościach zawodowych po trzech upuszczeniach noworodków.
Kolejne dziecko Wacka i Krystyny Pyziołów córka Stefania Krążol, lat 82, pilotka wycieczek zagranicznych, której i tak nikt nie słucha bo często angielskie słowa miesza z rumuńskimi i rosyjskimi. U Stefci historia potrafi wyglądać nieco dziwnie i bywa, że Jaćwingowie leją Krzyżaków pod Koronowem, a Henryk Pobożny zostaje małżonką księcia Witolda, przez co wzmacnia się przymierze Sasów i Hetytów. Na marginesie, mąż Stefanii, Leon Krążol, lat 95, chirurg na rencie inwalidzkiej, bo ZUS sprytnie przeliczył wydatki na Krążola i wydatki na ofiary jego trzęsących się dłoni. Krążol wygrał. Może zwiedzać świat za 1600 zł renty.
Ostatni syn Wacka i Krystyny, Wiesław, lat 69, policjant z wydziału kryminalnego na rok przed emeryturą. Ostatni sukces - wielogodzinny pościg i aresztowanie dziewięćdziesięcioletniego złodzieja batoników.
Wśród przedstawicieli trzeciej generacji na uwagę zasługuje Jeremiasz Pyzioł, syn Antoniego i Marianny Pyziołów, lat 58, po przeszczepie nerki i dwóch zawałach nadal lata helikopterem GOPR-u. ZUS uzależnia prawo do renty od trzeciego zawału.
Gdyby każdy emeryt nie mógł jednocześnie pracować to by zmarł bo by zabrakło na leki albo jedzenie. Różne są sytuacje pismenie, nie każdy ma godną emeryturę i bycze zdrowie.
Moja matka ma 900zł emerytury. Pismem, doradż, jak ma z tych milionów odłożyć????
Moja kuzynka tez miala 900, tona lekow co miesiac - a wyrzucajac jakies makarony, maki i tym podobne o maly wlos nie wylecialo by do kosza jakies drobne 30 tys. o ktorym nigdy nikt nie wiedzial. Wiecznie kupowalismy to i owo podrzucajac "biednej emerytce". Jakby nie robaczki to pewnie wcale do tych torebek nikt by nie zagladnal.
A nie przyszło Ci pismenie czasem jakim kosztem się to dzieje i że robią tak bo muszą, by móc pomóc komuś kogo zwyczajnie kochają? ... wiem Tobie się to we łbie nie mieści.
Tobie nawet nagrobki przeszkadzają, Ty byś wszystkich w jeden dół ... i POsypał wapnem ... jak kiedyś Twoi robili, a'fuj!
Mojej matce nikt nie podrzuca jedzenia. Mieszka sama, musi porobić opłaty, kupić leki, i jakoś żyć od 10 do 10. Momentami, to zachowujesz się jak z innej planety. To,że u ciebie w rodzinie, wśród przyjaciół były jakieś przypadki, nie oznacza,że w każda rodzina tak funkcjonuje. Chcesz byś mędrcem forumowym, niestety, nie zawsze ci to wychodzi. Momentami czyta się twoje wypowiedzi i wyłania się obraz kogoś, kto pozjadał wszystkie rozumy. Ciekawi mnie, czy w życiu prywatnym jesteś taki mądry i zaradny. Chyba pewne braki nadrabiasz w świecie wirtualnym,
Raczej ty zyjesz w swiecie opowiesci i narzekan, "przypadki" jak to ladnie nazywasz widuje nieomal codziennie, w banku, sklepie czy spacerujac chocby po cmentarzach. Jesli swojej "biednej matce" nie pomagasz to przepraszam, ale to chyba swiadczy nie o mnie tylko o tobie.