my z mężem staraliśmy się 1,6 miesięcy tak do około 1,4 miesięcy był okres nom stop i rozczarowanie wraz z płaczem i dwa miesiące sobie odpuściłam po prostu wymyśliłam sobie inne zajęcie i nie myślałam o tym a jak to zrobiłam wciągnęła mnie gra i się wylanczylam ze świata i się udało jest dzidzia razem znami juz.Wiec bardzo duzo zalezy od stresu i od tego oczekiwania bo sie wylanczasz i tylko w
tym momencie to jest wazniejsze dla cb
eh jak ja bym miała czekać 8 lat to bym zwariowała... jak ja starając sie juz 6miesięcy nie mogę sobie momentami poradzić z tym wszystkim... może jest tutaj ktoś kto by się podzielił z nami jakimiś pozytywnymi myślami..? może jakieś dobre rady?
W każdym laboratorium(których jest pełno w Ostrowcu) można przebadać i sprawdzić czy facet nadaje się na tatusia . Tylko musisz mu pomóc żeby trafił w pojemnik, a moja koleżanka to jeszcze trzymała nogi i dupsko w górze ( oparte oczywiście) przez pół godziny bo stwierdziła że jej mąż musi mieć za małe ciśnienie i pomogło.
my z mężem staraliśmy się 1,6 miesięcy tak do około 1,4 miesięcy był okres nom stop i rozczarowanie wraz z płaczem i dwa miesiące sobie odpuściłam po prostu wymyśliłam sobie inne zajęcie i nie myślałam o tym a jak to zrobiłam wciągnęła mnie gra i się wylanczylam ze świata i się udało jest dzidzia razem znami juz.Wiec bardzo duzo zalezy od stresu i od tego oczekiwania bo sie wylanczasz i tylko w
tym momencie to jest wazniejsze dla cb
My czekaliśmy 3 lata, niby wszystko było ok, badania w porządku.Nakręcałam się okropnie, do tego stopnia, że nie mogłam znieść widoku kobiety ciąży czy matek z dziećmi,zaczęli mnie drażnić znajomi z dziećmi i to wszystko z tej chorej zazdrości...Swoje frustracje wyrzywałam z mężu drąc się na niego o byle pierdołę, aż się dziwię, że ze mną wytrzymał, w końcu się wyciszyłam, stwierdziłam,że nie mogę tak żyć, przestałam się przejmować, zaczęłam sobie tłumaczyć, że skoro nie mam dziecka to zajmę się czym innym zaczęłam chodzić na fitness, zamierzałam się dokształcić(w sensie iść na studia:), trochę pojeździć po świecie i nagle zaskoczenie brak okresu.Najpierw myślałam, że to znowu z moim organizmem coś nie tak, poszłam do lekarza i okazało się, że jestem w ciąży, to było już dawno teraz mam już duże dziecko, ale nigdy nie zapomnę co wtedy przeżywałam.Głowa do góry!!!Pamiętajcie, że jak ktoś bardzo czegoś chce to w końcu los się do niego uśmiechnie
ja czekalam na dziecko az 7 lat,juz zrezygnowalam w sumie,ale poszlam do lekarza,niby wszystko bylo ok,ale dziecka nie bylo,lekarz zalecil mi mierzyc temperature,zdazylam zapisac jeden miesiac i nagle brak okresu.Nie poszlam do lekarza bo balam sie rozczarowania,czekalam az 40 dni az odwazylam sie zrobic test,wyszedl pozytywnie a ja dalej nie wierzylam.Poszlam wreszcie na wizyte i na usg juz bilo serduszko.Nikt nie wie co to za radosc dopoki tego sam nie przezyje,a lekarz stwierdzil ze to chyba cud,bez jakiegokolwiek leczenia a jest ciaza.Tak wiec wierze ze cuda sie zdarzaja,a syn ma juz 17 lat.pozdrawiam
A najgorsze jest to, że trzeba najpierw przeżyć te straszne rozczarowania nim zacznie się starać z tym żyć. Że nie można, jak piszecie, wyładowywać się np na mężu. My jesteśmy "świerzakami" - niecałe 2 lata. Na etapie leczenia, chyba już wiemy ( w końcu) czego. Na razie przed nami pierwsze iui. Na szczęście ta wścieklizna, która daje znać o sobie po każdym miesiącu, na widok matek z dziećmi, jest już za mną. Oczywiście nadal jest mi strasznie przykro ale nie nienawidzę już całego świata. I tego wam dziewczyny życzę - jeśli się leczycie, jak najbardziej spokojnego stanu umysłu. Za wszystkie was trzymam kciuki:)
Gratuluję!
Gratuluje Tym ktorym sie udało:) bardzo pragne i czekam na ten moment az mi sie wkoncu uda zostac mama! chodz nie ukrywam ze nadzieja pomału umiera... :( przy kazdym zblizeniu z mężem staram sie nie myslec o dziecku ale sie nie da zawsze mignie taka myśl.. ja już nie wiem w czym tkwi problem. na dodatek dobija mnie tesciowie nastop gadaja tylko o wnukach nacisk robia ze wszytskich stron juz mam dosc ich wiecznego sluchania.
tym gadaniem o wnukach sie nie przejmuj,przeciez mialam to samo az7lat,a teraz widuja dziadki wnuka raz na kilka miesiecy.Mysle ze to wszystka za bardzo w glowie siedzi,stres i myslenie o ciazy nie pomaga biologii.Ale wez tu wyluzuj ,nie da sie.Ja mysle ze u mnie ten cud to byla juz rezygnacja i to pomoglo,bo coz innego...
masz rację Aniu. Chyba muszę wyluzować tzn. postarać się chodz to jest bardzo ciezkie bo zawsze przy zblizeniu nachodza te myśli..;/ postaram sie wyluzowac do Grudnia i zobaczymy co z tego będzie jak nie poskutkuje to będe musiała szukać jakiejś pomocy u specjalistów. a co do teściów to oni psychicznie potrafią człowieka zdołować.
a sprobuj jeszcze testy owulacyjne mi troche pomogly ale nie za pierwszym razem bardziej to ze przestalam myslec wiem co przezywasz bo tak samo mialam i sa jeszcze jakies tabletki w pomaganiu zajsciu w ciaze ale nie pamietam nazwy
powiem ci tak ,ja wyszlam za maz w wieku 19 lat/dawno temu/,a urodzilam jak mialam 27 lat.Zdazysz ity ze wszystkim,napewno bedziesz miec dzidziusia,a tak szczerze to mysle ze ja mialam szanse tylko raz,bo juz nigdy nie zaszlam w ciaze.Ktos nade mna chyba czuwal,tak mysle.I nad toba czuwa napewno Asiu...Buziaki.
A ja gdybym mogła cofnać czas nie czekałabym 6 lat na cud, tylko wcześniej zdecydowałabym się na in vitro. Mam dwoje dzieci, oba z in vitro. Ale mogłabym być mlodszą mamą, gdybym słuchała siebie a nie niektórych lekarzy proponujących relaks, wakacje itp. Ale nikt nie podejmie decyzji za ciebie. Powodzenia.
Tylko nie każdemu można proponować "in vitro". Są osoby, które ze względu na przekonania etyczno- religijne odrzucają tą metodę.
Kiedyś przeczytałam opinię jednej z internautek - żeby ludzie się nie oglądali i od razu korzystali z in vitro. Popukałam się wtedy w głowę. Pomyslałam, jak to?? Przecież po przebadaniu, znalezieniu problemu na pewno się uda. A teraz po woli zaczynam odrobinę przyznawać jej rację. Za chwilę zaczniemy kolejny rok starań. Tyle było rozczarowań, tyle łez, tyle wydanej kasy. I po co? Kiedy (już zaczynam tak podejrzewać) i tak skończy się na zabiegu. Ale to już inny temat. Eh....
Ja czego żałuję? Że od razu nie zrobiliśmy wszystkich badań, tylko po kolei, co 3 m-ce, potem kolejne za 2, i kolejnie za następne. I wyszło szydło z worka, ale po kilkudziesięciu miesiącach. I kobiety- która nie miała- lecieć na badanie wrogości śluzu, plisssssssss. To właśnie u mnie wyszło, gdzie jest "tak rzadnie" :/ Badanie nieinwazyjne. Miałam je robione w cenie wizyty. I jesteśmy na siebie uczuleni. I co byśmy nie robili naturalnie, będzie niepowodzeniem. Teraz się leczymy, chociaż lekarz nie daje gwarancji. I przed nami pierwsze iui. Żeby znowu nie tracić czasu. Pozdrawiam was serdecznie. I mocno za wszystkie trzymam kciuki.
in vitro w porzadku,tylko zauwaz,ze prawie 20 lat temu malo kto u nas o tym slyszal,teraz pewnie bym sie zdecydowala,ale to tez kosztuje,a przewaznie rzadko ktore malzenstwo na to stac,tym bardziej ze niby na oko jest zdrowe to i do pomocy panstwa sie nie zakwalifikuje.Nie jest to latwa sprawa jak sie wydaje.