Pismen, godzinny dojazd do pracy oznacza coś około 60km(tak mniej więcej). Dziennie jest to strata dwóch godzin, dodaj do tego osiem godzin pracy to już jest dziesięć. Płaca zwykle oscyluje w okolicach minimum więc nie są to zarobki wielkie, z czego 1/3 pójdzie na dojazdy. Co zostanie na życie? Ano nie wiele, nie wmówisz mi, że taka praca będzie przynosić satysfakcję i zadowolenie z życia, no chyba że ktoś jest masochistą.
Lenie pismen ma rację ludzie z Radomia dojężdząją co dzień do Warszawy ,z Ostrowca do Opatowa,kielc itp a wy lenie jak byście chcieli pracować to byście pracowali a nie płakali może praca przyjdzie do was
jeszcze ty sie znajdziesz w takiej sytuacji,ciekawe czy wtedy bedziesz sie tak wymadrzal...
http://www.youtube.com/watch?v=MURauBHmXAM Tak dojeżdżają?
Tu nie chodzi o lenistwo tylko opłacalność. Jak człowiek ma dojeżdżać do pracy jakąś godzinę, wydać miesięcznie kilka stówek na paliwo i zarobić 1500 zł to mija się to z celem.
a gdzie pracują ostrowiacy w Opatowie?
Co ty z choinki się urwałeś, gościu z 21:02? Ludzie w Warszawie czy innych dużych miastach tracą na dojazd do pracy godzinę, półtorej a nawet więcej jak są korki i nikt nie płacze. Ludzie pracujący w dużych korporacjach siedzą w pracy po 10 godzin potem jeszcze dojechać do domu trzeba, dzieci swoich nie widzą dopiero wieczorem jak już śpią a ty głupoty piszesz. Wy to byście chcieli pracować jak za komuny - czy się stoi czy się leży żeby była stała pensja, najlepiej wysoka, 8 godzinek i do domku. Kurde, ja pracuję u siebie po 10 godzin dziennie, w weekendy niektóre też, przez wiele lat nie jeździłem na wakacje bo każdy grosz inwestowałem w sprzęt do pracy i nie uważam się za pokrzywdzonego bo muszę dużo pracować.
Willi takie życie mnie nie satysfakcjonuje, w korporacjach to już w ogóle, ludzie tam żyją dla pracy, zazwyczaj są singlami. Jeśli im to odpowiada, ich wybór, nie oznacza to jednak, że mam brać z nich przykład ;) Poza tym, zarabiają troszeczkę więcej niż minimalna krajowa.
Zawsze lepiej byc bezrobotnym. Wolny wybor.
Dojazdy do Kielc, Radomia czy Sandomierza? Ile można wytrzymać godzinny codzienny dojazd do pracy samochodem? Miesiąc, dwa? Wiem bo jeździłem do Kielc i po miesiącu miałem dość. Zresztą ze względu na finanse też, bo połowę pensji pożerało paliwo, a to nie są wszystkie koszty, bo eksploatacja się też liczy. Pewnie zaraz ktoś napisze: przecież są PKSy. No to trzeba mieć końskie zdrowie żeby tłuc się codziennie do pracy i wracać po 1,5h PKSem, co daje praktycznie 11h poza domem "w pracy". Za 4000 miesięcznie na rękę można przeboleć dojazdy samochodem, ale poniżej pewnego poziomu dochodu mija się to z celem.
Widzę rozgorzała się debata pomiędzy nierobami typu pismen i tymi co znają wartość pracy oraz chcą pracować.Normalną rzeczą jest ,że pracownik powinien zarobić minimum na to aby :opłacić mieszkanie,zapełnić lodówkę i ewentualnie coś grosza odłożyć. A gdzie utrzymanie na minimalnym poziomie dzieci?????Wykształcenie dziecka to duży koszt,a gdzie odrobina przyjemności dla zarabiającego na to wszystko choćby w formie rekompensaty w postaci butelki piwa na dzień?.Tak popieram w 100 % minimalna płaca na to wszystko pozwalająca MUSI BYĆ .Nie można traktować pracownika jak niewolnika !.Ile pismen ma emerytury i kto tyra na pismena emeryturę .Ludzie niskiej kultury typu pismen nawet wypowiadać się nie powinni,bo urągają ludziom pracy.Zero wstydu i samokrytycyzmu u niektórych pseudo -pisarzy gawędziarzy.SZEŚĆ złotych na godzinę to jest jałmużna dla eks rządzących typu Jaruzal i Kiszczak a nie dla normalnych ludzi.Zero dyskusji panie pismen na ten temat proszę.
6 zł na godzine to niech cwaniaczek pracodawca daje synkowi, siedzalo kiedys w jednej z pizzeri kilku takich ostrowieckich pseudo "byznesmenow" i smialo sie jak to maja roboli do pracy albo na stazu albo za najnizsza krajowa w dodatku placona na czarno . Masakra.
Się Pan chrabia po miesiącu zmęczył dojazdem do pracy. Delikatniś.
A co, za 1500 zł do ręki to się opłacało męczyć z dojazdem do Kielc, gdzie 700 zł szło na paliwo. To już lepiej poleżeć i odpocząć albo poszukać czegoś na miejscu. A samochód kto naprawi jak się zepsuje przez ciągłą jazdę, szef do pensji dołoży?
No patrz, wyobraź sobie że można się zmęczyć godzinnym dojazdem do Kielc czy Radomia. Żeby być w pracy na 9, trzeba wstać o 7, przed 8 wyjechać. W pracy do 17ej, zanim wyjdziesz i wrócisz do domu jest dobrze po 18ej. Jeszcze kolację i idziesz spać, bo następnego dnia wstajesz o 7 i znowu jedziesz. Formalnie nie ma Cię jakieś 11h w domu. Wsiadasz do samochodu i dojeżdżasz, to od momentu przekręcenia kluczyka w stacyjce już jesteś jakby w pracy. Już nie wspomnę o kosztach amortyzacyjnych takich dojazdów. Jak kogoś stać na szastanie swoim czasem za marne pieniądze to ma do tego prawo.
Gość co jest natręt. Zawsze coś znajdzie złego, żeby na jego wyszło. Dostał argumentami po twarzy to nakazał jeździć wolniej. Dewiant.