Moje dziecko dostało się do klasy biologiczno-chemiczno-fizycznej do Broniewskiego. Utworzono dwie klasy. Na jakiej zasadzie dokonano podziału? Moje dziecko ma 182 punktów. Wkurza mnie sposób rekrutacji i ta cala tajemnica. Przy listach przyjętych Pan Dyrektor nie podał liczby punktów. Czuje się oszukana!
Czy są ludzie, którzy mają podobne odczucia! Piszcie, może coś możemy zrobić.
A jak się pani czuje urażona? Że dzieciątko będzie w klasie z nie daj Boże GORSZYMI? Uczy pani syna/córkę takiego podziału? Bardzo dobrze, że nie było napisane ile kto miał punktów. Co to kogo obchodzi? Niech się każdy interesuje sobą. Dziecko się dostało, więc po co szukać problemu?
Poza tym to dość śmieszne, że rodzic 16latka tak angażuje się w jego życie. Kiedyś był post matki, która wybierała szkołę dziecku (i nie chodzi o podstawówkę), inna wakacje... Dawniej w tym wieku można było zacząć pracę, ludzie byli bardziej samodzielni, a teraz tylko chuchanie, dmuchanie i rozpieszczanie.
Prosze nie robić kłopotu na samym wejściu. Tak, jak mówią poprzednicy: uprzedzenia, podziały, poczucie wyższości - jaki w tym sens? Profil bio-chem w Bronku ma pewną renomę, na pewno dostanie lepszych nauczycieli (choćby również ze względu na rozszerzenia w klasie). Jak dziecko będzie chciało i potrafiło z nimi współpracować, to osiągnie sukces, nawet jeśli reszta klasy byłaby z ambicją skończenia jako degustator tanich trunków pod monopolowym. Poza tym, uczniowie, którzy słabe wyniki uzyskali ze względu na brak wiedzy i nadmiar wolnych miejsc w LO (nie mówię tu o tych, którzy mają mniej punktów ze względu na sytuacje osobiste, brak odporności na stres - to wszystko się zdarza podczas egzaminów i nauki do nich) często nie nadążają za programem i zmieniają szkoły/klasy. Inni zauważają powagę sytuacji i okazuje się, że ich wynik z wielkiej wyroczni - egzaminu był niewspółmierny do umiejętności. A jeśli zostaną tacy? Wartościowy człowiek nie zaczyna się od pewnej ilości punktów z egzaminu. Pilnuj, żeby Twoje dziecko szło wyznaczoną przez siebie ścieżką.
Jeżeli nauczyciele postąpią na tyle głupio, żeby twierdzić "skoro X, Y i Z nie potrafią się tego nauczyć, to nie będę nikomu tłumaczyć takich trudnych rzeczy i zostaniemy przy omawianiu fotosyntezy", przyjdzie czas na interwencje, czy rozważenie przepisania. Dyrektor nie zmieni składu klasy ze względu na fanaberie "bo on ma tylko 60 a moje 182". Podział na lepszych i gorszych? Na pewno nie tak jawny.
No bo pan dyrektor po znajomości jak to ma we zwyczaju ustawia klasy. Dzieci elity z elitą, a inni to be!