Dlaczego w tym mieście jest tak dużo biedronek a coraz mniej prywatnych pl sklepów .Kto daję na to przyzwolenie
ludzie, glosujac na bande socjalistow
bo bieda tu panuje a w biedronkach tańsze zakupy są niż u prywaciarzy.
Ostrowiec jest w miare duzy ale jak w Kunowie otworza Biedronke to lokalny handel upadnie całkowicie bo to małe miasteczko i nawet tzw dawanie na kreske pójdzie w odstawke bo w Biedronce piwo mozna kupic za grosze,nie mowiac o sokach,napojach czy spozywce
tak wiec i podliskie miejscowosci pewnie tez zaopatrywałyby sie w Biedronce tj Udziców,Rudka,Chmielów czy Boksycka...
ale tam już nie ma "prywatnych" sklepów. Zmądrzeli i już dawno temu zamnkneli się.
Tak więc mamy się nie przejmować ludźmi z Kunowa, którzy chcą taniej kupić piwko i inne produkty? Mamy im powiedzieć: Macie wspierać sklepikarzy i kupować drożej!
ale BIEDArączka to super pomysł w Kunowie, po co tam prywatne sklepy?
A tych 50-70 pracowników to przecież może pojechać sobie do pracy na pod Wrześnię bo tam otwierają fabrykę VW
masz anna rację.Ten sam towar w prywatnych sklepikach osiedlowych niekiedy 50% droższy to chyba samo za siebie mówi.Owoce te same np w Biedronce mamdarynka 2,99 ta sama w sklepiku 5,40,bułka ta sama 20-25 gr u prywaciarza 40-50 i tak by wymieniał bez końca.
Jacy to my jesteśmy pokrzywdzeni, że możemy tak tanio kupować, rozwalić te biedronki wszystkie i kupujmy 2x drożej. Niech się sklepikarze dorobią! Co tam tysiące ludzi kupujących tanio, nie obchodzi mnie ich los.
TYLKO SKLEPIKARZ WYDA PIENIĄDZE U CIEBIE I SĄSIADA A PORTUGALCZYK MA CIĘ DALEKO
a ludzie którzy oszczędzą na kupowaniu taniej, to niby gdzie te pieniądze wydadzą w Portugalii??? Jasne, że w Polsce wspierając inne przemysły. Tak gwoli ścisłości ten Portugalczyk płaci podatki w Holandii. Wole, aby ludzie mieli więcej pieniędzy w kieszeni, wtedy mogą wydawać na inne rzeczy, a tak kupowali by 2x drożej w sklepach.
ja produkuję schody.
Nie wiem dlaczego, ale wśród moich klientów NIE MA kasjerek z dyskontów...
Jest za to kilku sklepikarzy.
Dzięki temu, że ci sklepikarze kupują te moje schody - mogłem zatrudnić 4 osoby.
Więc moi pracownicy cieszą się z tego, że istnieją tacy sklepikarze. Gdyby ich nie było, a były tylko same kasjerki z marketów - nikt by tych schodów nie kupił i 4 osoby + ja nie miałoby pracy.
Mam tłumaczyć dalej ?
Na tej samej zasadzie inni połączeni za to pracą z marketem tracą pracę, bo jak towar tańszy to więcej ludzi kupuje, większy zbyt, większa produkcja, większe zatrudnienie... Co tym rodzinom wszystkim powiesz? Że produkujesz schody dla sklepikarzy i muszą stracić swoją prace? a my wszyscy mamy kupować drożej...
To działa w dwie strony, jednakże sklepikarze nie są w stanie wygenerować tyle miejsc pracy i tak poruszyć gospodarki jak robią to markety. Sorry ale markety są na plus, nie dla każdego ale ogólnie dla całego kraju wychodzi to na plus.
Większa ilość produktów sprzedawanych = większa liczba ludzi z pracą od produkcji po kasjerkę.
Tańsze produkty = więcej w kieszeni zostaje, przez co możesz więcej kupować produktów i usług nie tylko z marketami związanych i napędzać gospodarkę.
że to działa w obie strony to sprawa oczywista
Ale z czego zostaje więcej w kieszeni ?
z tego, że kasjerki sprzedają w marketach i na nic je nie stać ?
czy z tego, że produkujemy jakieś towary i ktoś to jednak kupuje ?
można by dalej tłumaczyć, ale wobec takich argumentów:
"sklepikarze nie są w stanie wygenerować tyle miejsc pracy i tak poruszyć gospodarki jak robią to markety"
dalsza "dyskusja" wydaje się zbędna :)
Widzisz trafiłeś na coś czemu nie możesz zaprzeczyć to i ucinasz rozmowę.
Oczywiście że sklepikarze nie są w stanie tak poruszyć gospodarki, dlaczego? Po prostu dla tego, że nie są w stanie sprzedać takiej ilości i tak różnorodnego towaru jakie mają markety.
Dlaczego pytasz... a no dla tego, że sprzedają po prostu drożej, jak i jako pojedyncze jednostki nie są w stanie wynegocjować takich cen wina w winiarni, świeżych ryb etc.
Prosta zasada, więcej pieniędzy w kieszeni = więcej kupujesz. Tańsze produkty = więcej kupujesz.
Fakt jak nie potrafisz zrozumieć tych prostych zasad ekonomii, no to dalsza dyskusja nie ma faktycznie sensu.
rozmowę ucinam, bo nie sposób dyskutować z dogmatami :)
a takie niewątpliwie prezentujesz w swoich postach.
ale jeśli sklepikarze nie są w stanie sprzedać takiej ilości towarów jak markety - czy oznacza to , że przez sklepikarzy mniej jemy na obiad ?
a co do kasjerki. To wyobraź sobie, że zgodnie z tym co klepią ludzie z PIS, obłożylibyśmy specjalnym podatkiem markety.
Co się stanie, a no lekko ceny pójdą w górę, kasjerka która zarabiała mało, zarabia nadal, mało, ale mniej ma w kieszeni bo musi droższe produkty kupować. Rozumiesz już? Zresztą to nie tyczy się tylko kasjerki, która de facto ma lepszą umowę z biedronką niż w niejednym sklepie osiedlowym.