Jak nie chcesz widzieć jakich kolegów ma twoje dziecko to nie zapraszaj bo za dużo ci herbaty wypiją.A pracę w grupach moą wykonać na świetlicy.
Raczej każdy zna kolegów/koleżanki swoich dzieci. Pomyśl teraz jak nauczyciele wiecznie narzekają, że dzieci złe, że ciężko z nimi wytrzymać a przecież dostają za to pensję, za darmo nic nie robią a rodzic ma za darmo zajmować się kolegami z klasy swojego dziecka? Czy to jest ok? Ja nie miałabym nic przeciwko ale inni mogą nie chcieć spędzać popołudnia w hałasie, bo nie tylko nauczyciel pracuje.
Nie byliście w tej sprawie w szkole? Rodzice mają prawo iść do dyrektora i wyrazić swój sprzeciw. Chyba, że to nakaz odgórny i szkoły muszą się podporządkować pod wytyczne MEN
Kończyłam tę szkołę kilkanaście lat temu,też spotykaliśmy się w domach do robienia różnych projektów,plakatów,czy innych.Jakoś żyję,mam się dobrze :) Człowieku zluzuj trochę!
Mam 2 dzieci w tej szkole i bez większych zastrzeżeń.
Jak moje dziecko nie chciało się spotykać z innymi dziećmi robiło prace samo i nauczyciel to uwzględniał.
Serio? Ja ostatnio miałam przeziębione dziecko a mieli robić projekt u koleżanki i powiedziałam małej, że zrobimy w domu a ona stwierdziła, że nauczyciel tego nie zalicza, bo są wyznaczone grupy. Zawiozłam ją do koleżanki, ale niekonieczne mama była zachwycona, ze chore dziecko przywiozłam. Jednak nauczyciel ma swoje zasady i trzeba się go słuchać bo inaczej jak się podpadnie to, żeby nie wiem jak sie starać będą same 3.
Coś z liczeniem kiepsko gościu z 16:26 :) Te grudniowe skończyły 10 lat a te które poszły do szkoły rok wcześniej dopiero w tym roku kalendarzowym 10 lat skończą.
A prace grupowe w domu - no cóż - na pewno są jakimś problemem ale to się zdarza przecież 2-3 razy w roku szkolnym albo nawet nie. Zwykle nauczyciel daje na to dużo czasu więc można wszystko zorganizować i wykonać. Nie uczmy dzieci narzekać na wszystko czego ktoś od nich wymaga, nawet jeśli jest jakaś trudność do pokonania, niewygoda, niech nauczą się z tym radzić. W dorosłym życiu nie będą im wszyscy schodzić z drogi i pytać czy na pewno mają ochotę wykonać zleconą pracę. Życie w społeczeństwie wymaga przystosowania się i takie prace grupowe tego właśnie uczą.
Prawda, muszą sobie radzić. Dziś niestety to dzieciaki odwalają pracę nauczycieli w domu a i tak jak się nauczyciel uweźmie to pupilkowi da 5 a dziecku rzetelnie przygotowanemu 3. Wiem, ze oceny i nauczyciel nieistotne, zawsze tłumaczę dziecku, że uczy się dla siebie nie dla nauczyciela i oceny, ale jednak nie dośc, ze musi naprawdę odwalić kawał roboty codziennie to jeszcze jakieś projekty i zamiast spotkać się z przyjaciółmi dla przyjemności to jak zawsze muszą robić coś do szkoły. Ja mam wrażenie, ze te 20lat temu lżej mi było w LO niż dziś dzieciakom w podstawówce. Nauczyciele byli inni, przykładali się bardziej do swojej pracy, czy co?
a ja jestem innego zdania
w podstawówce powinno się ciągnąc max z dzieci - bo mają najbardziej chłonne mózgi i można z nich ukształtować inteligentnych ludzi
Według mnie te 5 dla pupilków, tak naprawdę robią im krzywdę. Dziecko przez kilka lat żyje w przekonaniu że wszystko potrafi a potem doznaje brutalnego zderzenia z rzeczywistością więc nie zazdrośćmy im :)
Moje dziecko jest w 4 kasie i nie widzę żeby było jakoś szczególnie obciążone nauką czy pracami dodatkowymi w domu w tym grupowymi. Ma czas na zajęcia dodatkowe organizowane w szkole a także na zajęcia dodatkowe poza szkołą. Ma czas na spotkania z koleżankami i ma średnią 5 w minionym semestrze. Zwykle potrafi odrobić samodzielnie lekcje na podstawie informacji z lekcji w szkole więc nie muszę wyręczać nauczycieli w tłumaczeniu tematu. To oczywiste że do klasówki musi się trochę pouczyć, powtórzyć materiał z kilku lekcji. Ale chyba na tym polega nauka? Wszyscy chodziliśmy do szkoły i krzywda nam się nie stała :)
Ok masz rację. Napiszę tak 9:08 jeśli 1 klasista w grudniu (czyli ostatni miesiąc - najmłodszy) kończy 7 lat, II klasa grudzień 8 lat, III klasa grudzień 9 lat, więc IV klasa grudzień 10 lat. Teraz mamy marzec więc dziecko rocznikowo wchodzi w 11 lat. Ale po co pisać że 10 latkowie. To jest odsetek ( u mojego dziecka 4 takich). Ale nie uwierzę że jest klasa 9 latków. Kto 4 lata temu posyłał 6-latków? Ile takich jest osób garstka, ale na pewno nie cała klasa. Tak będzie niedługo.
I nie wierz. Moje dziecko do takiej chodziło dwa pierwsze lata, teraz już drugi rok jest w szkole, gdzie tych 10latków jest mało, ale mojej do 9 brakuje pół roku a jest w klasie 4. Po co się kłócić jak się nie ma pojęcia? Nie wiesz jak dyrektorzy przekonywali do posyłania dzieci wcześniej " dla ich dobra" nie dla subwencji.
Oj, jest i zapewnie w pl niejedna. Dodam, że jestem przeciwna, a nauczyciel niech organizuje to u siebie w domu, ponieważ ostatnio mamy sięmartwiły, że dzieci nie ma do 18 a niestety ściemnia się wcześnie i 11latek też nie powinien się szwędać. Nie nauczyciel odpowiada za bezpieczeństwo mojego dziecka i nie życzę sobie, zeby póki te dzieci nie mają po 13lat szwędały się po osiedlu. A ich praca wygląda tak, że bawią się i z projektu nici i znów trzeba się spotkać. Lubię dzieci i mam ich w domu dużo, bo codziennie ktoś jest, ale to dzieci, których rodziców znam, mieszkają blisko i o 21 mogą iść do domu. Niech nauczyciele pomyślą, czy chcieliby, żeby ich dziecko włóczyło się kilka km od domu, bo niestety dzieciom to na rękę a mamy się martwią gdy telefon rozładowany, czy dziecko zgubi. Zawału można dostać.