Dokłądnie. Nauczyciel bierze pensję, klepie slogany o wychowaniu a zwala swoją pracę na rodziców. Niech się rządzi swoim domem i do niego zwozi dzieci a później rozwozi. Jeszcze trochę i nauczyciel poza przytaszczeniem tyłka do szkoły nic więcej nie zrobi.
I tu wyszło szydło z worka. Pokazaliście młodzi rodzice, jak wychowujecie dzieci. Moje dzieci są już dorosłe, ale przez lata mój dom zawsze był domem otwartym dla dzieci a później młodzieży. Przychodziły tabuny dzieciaków i nigdy nie przyszło mi do głowy, że może im się nie spodobać umeblowanie mieszkania. Zżyłam się z tymi dzieciakami a oni z nami. Zawsze wiedziałam co robią, co myślą. Bawili się razem, uczyli się taż razem. Często prosili mnie o pomoc, gdy przygotowywali coś do szkoły. Nigdy nie miałam problemów wychowawczych z dziećmi, a wiecie dlaczego?. Dlatego właśnie, ze traktowałam dzieci jak równoprawnych członków tej rodziny. Ja gościłam swoich znajomych, więc oni mieli takie samo prawo gościć swoich. Dzisiaj, chociaż większość rozjechała się po świecie, to gdy przyjeżdżają do swoich rodziców w odwiedziny zaglądają do nas i spędzamy świetnie czas na wspominkach. Tamte lata, które upływały na spędzaniu czasu wśród gromadki dzieci moich i nie moich zaowocowały i teraz jestem dumną mamą. Cieszę się z sukcesów własnych dzieci, ale i ich przyjaciół również. Nie wyobrażam sobie chowania dzieci bez kontekstu wychowywania w grupie. Wam nie chce się zajmować innymi dziećmi. Aż żal. Widać, że nie kochacie dzieci. Bo to, że macie swoje nie świadczy o miłości. Samsony! Współczuję Waszym dzieciom.
Zszokowana, od tamtego czasu świat się zmienił. Nie żyj wspomnieniami, tylko dostosuj się do rzeczywistości.
Popieram zdenerwowanie rodziców. Jeżeli szkoła, nauczyciele żądają nadzwyczajnych przywilejów, niech coś dadzą od siebie. To działa w dwie strony. Niestety świadczy takie postępowanie o nieudolności pedagoga. Nie umie sobie poradzić, niech zmieni zawód.
Od jakiego czasu się zmienił? Chyba od wczoraj. Moje dzieci mają 25 lat. To nie jest odległość czasowa kilku pokoleń. Wzięłaś mnie chyba za babuleńkę. Chciałam tylko pomóc. Pozdrawiam.
Oj, chyba nauczycielką jesteś zszokowana i nie dajesz rady więc rodzice muszą za ciebie nadrabiać.
Nie współczuj, u moich dzieci często są ich rówieśnicy nawet na całe weekendy, nocują, zabieramy ich na wycieczki, ale litości, nie robią prac do szkoły za nauczyciela i nie planują mi dnia. Nauczyciel niech w swoim domu rządzi a nie w moim i też nie chcę czuć sie zobowiązana innym matkom za opiekę i pomoc w nauce bo od tego mamy nauczycieli. A dzieciom dajcie żyć popołudniami i w weekendy drodzy nauczyciele, po prostu sami wykonujcie rzetelnie swoją pracę, ewentualnie przygotowujcie poczestunek dla 16dzieci, bo macie na to czas. Ja nie mam, bo nie mam jedynaka i nie pracuję do 13.
Mam wrażenie, że ten wątek znów został założony, by dołożyć nauczycielom. Mój wpis miał zupełnie inny cel. Chętnie podzieliłabym się swoim doświadczeniem w kwestii wychowania dzieci, bo na tym polu odniosłam sukces. Bardzo bym chciała, by wszyscy rodzice mogli powiedzieć to samo. Ale jak widzę nikogo to nie interesuje. Tyle nienawiści! Boję się, że Twoje dziecko powieli te wzorce, dlatego jeszcze raz napiszę. Współczuję!
Ja jeszcze raz napiszę nie współczuj. Moje dzieci są lubiane, świetnie się uczą, mają mądrych nauczycieli, ale popołudnia są dla nas. Ja wracajac z pracy nie mam czasu na przygotowywanie posiłków i pilnowanie czyichś dzieci. Nie martw się o moje dzieci i nie mów hop, póki nie przeskoczysz, bo łatwo samemu siebie chwalić. Ja cieszę się, gdy ktoś chwali moje dzieci i to jak je wychowuję a sama mam dość skromności by tego nie robic, bo nie wiem co będzie jutro. Pokora to podstawa.
Absolutnie zgadzam się z gościem z 17:28. Zupełnie nie rozumiem tych wywodów na temat domowych zgromadzeń dzieci. Od zawsze dzieci spotykały się w zaprzyjaźnionych gronach, ale to chyba ich sprawa. Każdy człowiek potrzebuje po ciężkim dniu pracy i nauki w szkole trochę spokoju i prywatności. Amerykanie mówią "my home is my castle".
Moja droga Zszokowana, Ty musisz być nauczycielką.
Mam dwójkę dzieci w wieku 25 i 28. Bardzo udane dzieci. Jestem z nich dumna. Nie upoważnia mnie to jednak do rozdawania rad na lewo i prawo młodym rodzicom. Nie mebluj nikomu życia. Dzieci po lekcjach mogą spotkać się dla zabawy. Pracę w grupach niech robią w szkole, pod okiem "fachowców"
Pozdrawiam
Taka prawda normalna mamo, też tak uważam i autorka ma rację. A nauczyciele jak zwykle się bronią. Są nieudolni i my rodzice mamy za nich pracować, bo tak to dziś wygląda, ze zdolniejsze dzieci uczą się w domu z pomocą rodziców a słabsi muszą brać korepetycje, bo n-l niewiele albo i nic nie robi. A jak widać nauczyciele na forum notorycznie plują jadem na rodziców.
Miło mi że ten problem wywołał takie emocje. Ja - autorka wątku - tez jestem nauczycielką. Nie bronię dzieciom spotkań w moim domu, ale nie mam samochodu żeby np. moje dziecko dowozić do innych dzieci, a jak robi się szybko ciemno to wtedy musimy łazić nocami po jakichś osiedlach. Praca w grupach powinna odbywać się w szkole, są zajęcia pozalekcyjne, świetlica. A co do uwag dzieci do wystroju mieszkania, to wierzcie mi że dzieci są okrutne dziś, Jak tylko rodzice mają dużo kasy to się mądrzą i naśmiewają się a tych co nie mają. A nie każdy ma chatę luksusową. Taka prawda.
Skąd wiesz, że odniosłaś sukces? Tak każdy twierdzi, a nie tobie to oceniać. Poczekaj aż dzieci będą miały rodziny, dzieci i napisz za 20lat, ze rzeczywiscie wszystko gra, bo dziś chwalisz się na zapas a nie ma czym.
Dodatkowe zajęcia odbywają się po lekcjach w szkole,w domu dzieci odrabiają lekcje,uczą się i bawią ze swoimi kolegami i koleżankami i relaksują się.
Drodzy Rodzice- Ci najmądrzejsi tu wyżej - o metodzie projektów słyszeliście? czy dopuszczacie taką myśl, że można jakiś etap pracy grupowej wykonywać w domu, by potem kontynuować to w szkole, wyciągać jakieś wnioski? Jak zdrowy to objaw ,gdy Wasz syn czy córka ma pretekst zrobić coś pożytecznego wspólnie z kolegami, po lekcjach, nie pod okiem nauczyciela, ale samodzielnie lub pod Waszym okiem, dzięki czemu możecie przekazać mu wiele cennych podpowiedzi.Czy nie macie satysfakcji, jeśli pomagacie swojemu dziecku?Wiecie co usłyszałam kiedyś od dzieci na zajęciach pozalekcyjnych w szkole? "Rodzice cieszą się, że nas nie ma w domu, bo mają nas z głowy i święty spokój. Cieszą się ,gdy nas nie ma w domu".Nie dziwią mnie więc te pełne oburzenia wpisy...Biorąc pod uwagę co tu wyżej napisałyście, najbardziej satysfakcjonowałaby Was całodobowa opieka nad Waszym potomstwem. Po co w ogóle macie dzieci???
Ta, już wierzę, że dzieci mówią coś takiego...
Proponuję, żeby rodzice zapoznali się z programem nauczania. Polska od paru lat stara się powielać wzorce krajów Zachodu, a tam projekty opracowywane w grupie w domu to norma. Mają rozwijać kreatywność dzieci i młodzieży, a nam Polakom jest to potrzebne. My na pamięć uczymy wzorowo, potem odtwarzamy i wyrzucamy. Z praktyką u nas jest źle. Może rzeczywiście w Waszej szkole to wyolbrzymiono, jednak nieznajomość wymogów współczesnego świata wśród rodziców w Ostrowcu jest porażająca. Dziwić się potem,że dzieci z prowincji mają trudności na studiach. Dzieci muszą też pracować same. Same!Bez nadgorliwych rodziców.
No, właśnie, same, bez rodziców, więc nie organizujcie komuś schadzek a zajmijcie się nimi wy pedagodzy, tzn na świetlicy niech pracują. Niestety nie wszyscy jesteśmy nauczycielami i nie wszyscy mamy nadmiar czasu. No i dziwne, że nie wszyscy nauczyciele coś takiego praktykują.