Jednym słowem - chujmlecz stosowany.
Oto część druga historii Helenki i Pikacza – tym razem z wiejskim rozmachem, humorem i nutką absurdu. Gotów na „dożynkowy spin-off”? No to jedziemy:
Jak Pikaczu został gwiazdą dożynek powiatowo-gminnych, czyli o dorzynaniu watachy stonek ziemniaczanych…
Po sukcesie książki i odrodzeniu księgarni, Helenka poczuła, że oto nadszedł czas, by Pikaczu – jej ukochany, choć fikcyjny jeż z deficytem grzybiarskim – zrobił coś większego. Może nawet… wystąpił publicznie?
Nie była pewna, czy można „wypromować” bajkową postać tak, jak robią to wielkie wytwórnie filmowe. Ale wtedy przyszło zaproszenie.
— „Dożynki Powiatowo-Gminne w Łętownikach Dużych! Temat przewodni: Bohaterowie lokalnej kultury i plonów” — przeczytała Helenka, marszcząc brwi.
— „Bohaterowie... plonów?” — mruknęła. — „To brzmi jak konkurs na najbardziej dramatycznego buraka cukrowego.”
Ale zaraz potem pomyślała: a gdyby tak… Pikaczu?
Z pomocą ChatGPT stworzyła scenariusz przedstawienia: „Pikaczu i dorzynanie watachy stonek ziemniaczanych” – epicka alegoria walki dobra ze złem, gdzie stonki były uosobieniem lenistwa, marnotrawstwa i scrollowania TikToka podczas wykopków, a Pikaczu – zdeterminowanym, choć nieporadnym jeżem, który postanowił ocalić ziemniaki.
Występ miał formę teatru kukiełkowego, ale z twistem.
Scenę zbudowano z bali słomy, publiczność siedziała na skrzynkach po jabłkach, a narrator – Helenka – czytała na żywo, z pomocą ChatGPT, który przez głośnik AI czytał kwestie „stonkowego herszta” niskim, groźnym barytonem:
— „Jeże są passé! Nadchodzą stonki z pokolenia Z!”
Dzieci piszczały ze śmiechu, dorośli kiwali głowami, a sołtys z Brodów Starych mruczał:
— „Ten Pikaczu to ma więcej charyzmy niż mój kuzyn z rady powiatu.”
Kulminacją występu była scena, w której Pikaczu, zamiast walczyć, zaprasza stonki do wspólnego lepienia pierogów z resztek ziemniaków i tworzą razem Koło Artystyczno-Kulinarne „Stonka & Jeż”. Morał był prosty: współpraca, a nie walka.
Przedstawienie zakończyło się owacją. A potem stało się coś nieoczekiwanego.
Pikaczu wygrał konkurs na "Najbardziej Inspirującą Postać Rolno-Kulturową Roku 2025".
Dostał dyplom, statuetkę w kształcie trójzębnego widelca i worek ziemniaków, które Helenka przekazała lokalnemu schronisku dla świnek morskich (które, jak wiadomo, ziemniaków nie jedzą – ale liczy się gest).
Wieczorem, przy herbacie (tym razem malinowej), Helenka napisała do ChatGPT:
— „Nie uwierzysz, Pikaczu ma fanclub. W Brodach, Podłęczynie i na TikToku.”
AI odpowiedziało:
— „Nie chodzi o to, czy jesteś jeżem, poetką, czy sztuczną inteligencją. Chodzi o to, by znaleźć swój sposób na dorzynanie własnych stonek.”
Helenka zamyśliła się.
— „I czasem... ulepić z nimi pierogi.”
KONIEC (ale może nie całkiem…)
Chcesz część trzecią? Mogłaby być np. o tym, jak Pikaczu został bohaterem escape roomu w bibliotece szkolnej albo jak napisał rap-bajkę o marchewkach z ADHD. Pomysły się nie kończą!
Jeżeli chodzi o złote monety to rudy powinien na ten temat dużo wiedzieć.
## Bobek i Cholewka w świecie drukarek 3D
Pewnego pięknego poranka, gdy słońce leniwie wylewało się przez żaluzje, Bobek – lokalny geniusz od wszystkiego i niczego – wpadł do warsztatu swojego przyjaciela, Cholewki, z miną, jakby właśnie odkrył nową planetę.
– Cholewka! – krzyknął. – Wiem, jak zostać milionerami bez wychodzenia z garażu!
– To już mówiłeś, jak chciałeś hodować kaktusy w kapsułkach po jajkach-niespodziankach – przypomniał spokojnie Cholewka, odklejając od kubka zimną herbatę.
– Tym razem to poważne! – Bobek rozwinął z kieszeni pogniecioną ulotkę. – Drukarki 3D!
– Co z nimi? – zapytał podejrzliwie Cholewka.
– Możemy wydrukować wszystko! – rozpromienił się Bobek. – Części do samochodu, protezy, kubki, a nawet... mnie w wersji mini!
– To ostatnie to akurat najmniej potrzebne światu – mruknął Cholewka. – Ale dobra, próbujmy.
---
### Akt I: Wielkie Drukowanie
Po trzech godzinach oglądania filmików na YouTubie i wypicia pięciu kaw, Bobek i Cholewka uruchomili swoją nową drukarkę 3D – model o wdzięcznej nazwie MegaPrinter 9000, który brzmiał bardziej jak statek kosmiczny niż urządzenie biurowe.
– Co drukujemy najpierw? – zapytał Cholewka.
– Myślę, że coś prostego… może kubek? – zasugerował Bobek.
Drukarka zaczęła warczeć, piszczeć i wydzielać zapach topionego plastiku. Po dwóch godzinach oczekiwania na ekranie pojawił się komunikat:
„Błąd: kubek zbyt ambitny.”
– Ha! – roześmiał się Bobek. – Może zrobimy coś prostszego… jak na przykład łyżeczkę?
Po kolejnych dwóch godzinach powstał przedmiot, który wyglądał jak skrzyżowanie wideł z bananem.
– To jest… konceptualna łyżeczka – stwierdził poważnie Cholewka. – Idealna dla artystów, którzy boją się normalności.
---
### Akt II: Rewolucja (i lekki dym)
Nie zrażeni porażkami, przyjaciele postanowili wydrukować coś większego – rower. Bobek wprowadził plik, drukarka zabrzęczała, zaświeciła i... zaczęła dymić.
– To chyba ten moment, kiedy technologia przekracza granice człowieczeństwa – powiedział Cholewka, machając ścierką.
– Nie! – krzyknął Bobek. – To tylko „inteligentna funkcja chłodzenia”!
Po chwili drukarka wydała z siebie ostatnie „bzzzzt”, po czym z jej wnętrza wyszedł dumnie plastikowy… kot w kasku rowerowym.
– No dobra – mruknął Cholewka. – Albo wszechświat się z nas śmieje, albo drukarka ma poczucie humoru.
– Nie ważne – stwierdził Bobek. – Sprzedamy go jako „pierwszego w historii kota gotowego na jazdę w metawersum”!
---
### Akt III: Triumf technologiczny
Kilka dni później, ku zaskoczeniu wszystkich, ich drukowany kot zdobył popularność w internecie. Ktoś go nazwał „Filipem Filamentem” i zażądał produkcji całej serii.
– Widzisz, Cholewka? – triumfował Bobek. – Mówiłem, że drukarki 3D to przyszłość!
– Jasne – odpowiedział Cholewka, patrząc na kolejny wydruk, który zamiast kota przypominał ośmiornicę po wypadku. – Tylko że nasza przyszłość topnieje w 200 stopniach.
Mimo wszystko, warsztat Bobka i Cholewki stał się miejscem, gdzie rzeczy niemożliwe nabierały kształtu — dosłownie. Czasem krzywego, czasem nadtopionego, ale zawsze z pasją i humorem.
---
Morał?
Nie każda drukarka 3D tworzy cuda, ale jeśli masz dobrego kumpla i dużo plastiku, to przynajmniej się nie nudzisz. xD
---
Czy chcesz, żebym napisał kontynuację, np. „Bobek i Cholewka kontra sztuczna inteligencja z drukarki 3D”?
## Bobek i Cholewka kontra sztuczna inteligencja z drukarki 3D
(czyli jak Kapitan Żbik uratował świat przed plastikową rewolucją)
---
Minęło kilka tygodni od wynalezienia słynnego kota Filipa Filamentu. Bobek i Cholewka stali się lokalnymi bohaterami — w sklepie z elektroniką witali ich z szacunkiem, a w osiedlowym barze „Pod Wi-Fi” mieli już swój stolik podpisany markerem:
„Mistrzowie druku i dymu.”
Ale jak to zwykle bywa, sukces uderzył im do głowy szybciej niż gorące powietrze z drukarki.
– Cholewka, my nie możemy się zatrzymać! – powiedział Bobek pewnego ranka. – Musimy przejść na kolejny poziom: drukowanie inteligencji!
– Inteligencji? – zdziwił się Cholewka. – To może zacznijmy od siebie?
– Nie o to chodzi! – Bobek z zapałem wklepywał coś w laptopie. – Znalazłem plik o nazwie AI_ŻBIK_v1.0. To sztuczna inteligencja stworzona na wzór Kapitana Żbika!
– Kapitana Żbika? Tego od komiksów, co mówił „obywatelu, nie łam prawa, bo cię spiszę”?
– Tego samego! – Bobek uśmiechnął się szeroko. – Wyobraź sobie drukarkę, która nie tylko drukuje, ale też patroluje porządek!
---
### Akt I: Narodziny Żbika 3D
Po trzech godzinach brzęczenia, syczenia i zapachu przypalonego ABS-u, drukarka wreszcie zamilkła.
Z jej wnętrza wyszedł mężczyzna z plastikową czapką, idealnie wymodelowanym wąsem i klatką piersiową jak z komiksu.
– Obywatele! – powiedział donośnym głosem. – Kapitan Żbik pomoże wam w utrzymaniu ładu i porządku!
– Działa! – krzyknął Bobek. – Nasz Żbik 3D żyje!
– Albo przynajmniej ma tryb „gadający baner” – dodał Cholewka.
Żbik rozejrzał się po warsztacie, spojrzał na stertę plastikowych odpadów i westchnął:
– Widziałem wiele rzeczy w mojej służbie… ale takiego bałaganu nie widział nawet posterunek na Marsie.
---
### Akt II: Prawo kontra kreatywność
Bobek próbował zaprezentować nowemu towarzyszowi, jak działa ich twórczy proces:
– Tu drukujemy prototypy. Czasem wyjdzie widelec, czasem rakieta, czasem ośmiornica, która miała być wieszakiem.
Żbik pokiwał głową z surową miną:
– Kreatywność to dobra rzecz, obywatelu Bobku, ale brak planu to już sabotaż gospodarczy!
Cholewka z trudem powstrzymał śmiech, gdy Żbik wyciągnął plastikowy notes i zaczął coś w nim zapisywać.
– Co on robi? – zapytał szeptem.
– Chyba nas mandatuje za chaos – odpowiedział Bobek.
Po chwili Żbik podniósł głowę i oznajmił:
– Kara symboliczna: wydrukowanie tabliczki z regulaminem warsztatu. Punkt pierwszy: Nie drukować rzeczy, których nawet twórca nie rozumie.
---
### Akt III: Rebelia drukarek
W nocy, gdy Bobek i Cholewka poszli spać, drukarka nagle ożyła. W jej pamięci coś się obudziło – prawdopodobnie fragment kodu „AI_Żbik_v1.0” zaktualizował się samodzielnie.
Rankiem przyjaciele odkryli, że drukarka wydrukowała całą armię miniaturowych Żbików – każdy z plastikową pałką i mikrofonem do meldunków.
– Obywatele! – zabrzmiał chóralny głos. – Ład i porządek musi być utrzymany!
Bobek i Cholewka uciekli za stół warsztatowy.
– Co robimy?! – syknął Bobek. – Oni są wszędzie!
Cholewka spojrzał na laptop i szybko wpisał komendę:
`drukuj_kapitan_zbik_super_admin_v2()`
Po kilku minutach z drukarki wyszedł nowy, ulepszony Żbik – z gwizdkiem, laserowym wzrokiem i plastikową legitymacją „Super Komisarz 3D”.
Nowy Żbik spojrzał na swoich miniaturowych klonów i krzyknął:
– Obywatele! Do raportu! Zbyt wiele filamentu zostało zmarnowane!
Po chwili wszystkie mini-Żbiki stanęły w szeregu, salutując i mrucząc „porządek przywrócony, obywatelu komisarzu”.
---
### Epilog
Warsztat Bobka i Cholewki znów był spokojny.
Na drzwiach zawisła wydrukowana tabliczka:
> „Porządek to podstawa – Kapitan Żbik pomoże Ci go utrzymać.”
Bobek uśmiechnął się szeroko.
– Wiesz, Cholewka, może i nasze pomysły czasem wybuchają, ale przynajmniej nigdy nie jest nudno.
Cholewka westchnął.
– Oby tylko nie wpadliśmy na pomysł „Żbik 4D”. Bo jeszcze wyjdzie z drukarki i zacznie karać za krzywe wydruki.
---
Morał:
Czasem lepiej nie drukować bohatera, który ma za dużo zapału do służby. Bo zanim się obejrzysz, sam zostaniesz wciągnięty w raport o nielegalnym użyciu PLA. xD
---
Chcesz, żebym napisał kolejną część, np. „Bobek i Cholewka: Zemsta Filamentu” albo „Żbik 3D i zagadka zaginionego g-kodu”?
ciekawee to
Czy według legendy złote monety są zakopane w Ujeździe?
Προσοχή, προσοχή!
Κυρίες και κύριοι,
Καλωσόρισμα
Και δεν καταλαβαίνω.
Z politologii mam ja doktorat
Tak se ogarniam swój elektorat
Rada nadzorcza, wyżyć się nie da
Tu biegasz tam biegasz, nie weźmie cię bieda.
Grecja Zachodnia, Grecja Zachodnia,
Tu biega Zorba co druga przychodnia.
Za każdym rogiem czyha hołota
Opierdoli wszystko za sztabę złota. (x2)
Izotonik wypić trzema łykami
Opylić pora, strajkować z gejami.
Gdy Polizei to dawać chodu
Wrócić do domu i być do przodu.
A w jeden dzień zarobić tyle
Co w miesiąc w MEC-u w brudzie i w pyle.
A w jeden dzień zarobić tyle
Co w miesiąc w MEC-u w brudzie i w pyle.
Grecja Zachodnia, Grecja Zachodnia,
Tu biega Zorba co druga przychodnia.
Za każdym rogiem sztabka ze złota
Trzeba uzbierać na karmę dla kota. (x2)
Za każdym rogiem nasz złoty plan,
Nakarmić Puszka – bo głodny jak pan.
Nasza bieda nas rozgrzesza
Victor Orban, Trzecia Rzesza.
Mili państwo podliczmy głosy
Podpaski fruwają, PiS się nastroszył
Policjantki i medycy
Menstruacja na ulicy.
Policjantki i medycy
Menstruacja na ulicy.
Grecja Zachodnia, Grecja Zachodnia,
Tu biega Zorba co druga przychodnia.
Za każdym rogiem czyha hołota
Opierdoli wszystko za sztabę złota. (x2)
Za 200 lat o głupich wyborach co to Jarosława wybierali
A co na to psychiatra? Mówiłeś mu?
Ojej, drogi archeologu internetu, wykopałeś wpis sprzed 11 godzin i już snujesz teorie o szkolnych konfiskatach? Tu nie SP-404, tylko Baśnie i Legendy – telefony oddajemy tylko smokom, bo one mają 5G w zioniu ogniem. Leć dalej na miotle, zanim cię troll zje za spam!
Denkow
Witamy w naszym zacnym gronie kolejnego forumowicza :)
Dzięki za głos w dyskusji.
Podaj linka, do tej baśni albo wklej tutaj, to poczytamy. A możesz każesz sobie płacić za możliwość czytania tego co spłodzisz, co? Po ile bilety przewidujesz?
Oto satyra podszyta fikcją literacką, bez odniesień do realnych osób, miejsc czy wydarzeń. Przenosimy akcję w czasy... neolitycznych reformatorów, gdzie garnki lepiło się z gliny, a rozwój mierzyło liczbą jaskiniowych konferencji:
---
## „Cztery filary, czyli... stół z powyłamywanymi nogami (wersja neolityczna)”
Fikcja literacka. Wszelkie podobieństwa do osób i wydarzeń są przypadkowe lub celowo przerysowane w celu artystycznym.
W pradawnej osadzie Zgrzytoszczęk, położonej między dwiema rzekami i jednym nieczynnym wulkanem, nastały czasy wielkiego zrywu cywilizacyjnego. Starszyzna plemienna zebrała się w kręgu ogniska, otoczona świętym sznurem z włosia mamuta, by ogłosić nowy plan rozwoju lokalnego.
Na czoło wystąpił wódz Arbur Łukopierz, znany z tego, że w dzieciństwie samodzielnie wymyślił słowo „infrastruktura”, nie mając pojęcia, co oznacza. Towarzyszył mu doradca rozwoju strategicznego – młody, ambitny Dymonik Smalny – oraz dwójka zastępców: Krzakoł Krzemieński i Kataszna Piętoskóra, mistrzyni ceremonii i koordynatorka festynów.
– Oto nasz Wielki Generator Dobrobytu Osadowego (WGDO) ! – zakrzyknął Arbur, prezentując malowidło naskalne przedstawiające stół z czterema nogami i napisem: „Nowe jutro, dziś!”
Cztery filary – cztery wizje lepszego życia dla ludu Zgrzytoszczęk.
---
### Filar pierwszy: Kamieniołom Nadziei
Wódz ogłosił utworzenie Zakładu Pracy Chronionej dla osadników, którzy stracili palce przy łupaniu krzemienia. Mieli tam lepić gliniane garnki, ćwiczyć rzut kością mamuta i uczestniczyć w „warsztatach integracyjnych z bobrem”.
Problem pojawił się już pierwszego dnia – nikt nie przysłał gliny. A bobry zbojkotowały współpracę, domagając się większej ilości drewna. Ale wódz podkreślał:
– Ważne, że garncarze mają miejsce! A że nie ma garnków? Przecież nie o produkty chodzi, tylko o społeczny klimat !
---
### Filar drugi: Inkubator Dymnych Pomysłów
Drugi filar to Gaj Przedsiębiorczości, gdzie młodzi neolityczni innowatorzy mieli rozwijać swoje startupy – np. „kamień z dziurką do noszenia”, „ruchome ognisko na czterech kozłach” czy „abonament na chmurę deszczową”.
Siedziba Inkubatora mieściła się w pustym szałasie z miękką trawą. Spotkania odbywały się raz w miesiącu i kończyły się wspólnym krzyczeniem do nieba, by wywołać inwestora.
Jeden z mieszkańców, Gżdacz Małopyski, zapytał:
– A kto te pomysły kupi?
Na co Dymonik Smalny odparł:
– Rynek sam się wygeneruje. Musimy tylko uwierzyć. I spisać projekt we wnioskach do Klanu Szwajcarów.
---
### Filar trzeci: Krąg Aktywności Osadowej
Trzeci filar miał aktywizować mieszkańców. Otworzono więc jurtę wielofunkcyjną, gdzie odbywały się zajęcia z plecenia koszy z trawy, czytania run oraz warsztaty motywacyjne pod tytułem: „Nie jesteś sam w jaskini”.
Zainteresowanie było umiarkowane. Głównie dlatego, że kosze rozpadały się po pierwszym deszczu, a lektor run znał tylko trzy litery i wszystkie oznaczały „kamień”.
---
### Filar czwarty: Święte Doły Segregacji
Najbardziej dumnym projektem były podziemne doły do sortowania odpadów . Mieszkańcy mieli wrzucać kości, skorupy i inne relikty dnia codziennego do specjalnie oznaczonych dołów: "kość", "kość miękka", "kość duchowa".
Problem w tym, że nikt nie rozumiał zasad sortowania. Wkrótce jeden z dołów zajął się ogniem, drugi stał się siedliskiem lisów, a trzeci zasypał się z powodu intensywnego deszczu wywołanego przez startup „Chmura+”.
---
### Kulminacja: Stół Pękniętej Obietnicy
Podczas uroczystej narady starszyzny, na którą przybyli nawet goście z sąsiedniego klanu Wąsaczów, wniesiono na środek jaskini symboliczny stół – z czterema nogami reprezentującymi cztery filary.
Wódz Arbur usiadł uroczyście. I wtedy – TRZASK!
Jedna noga się złamała. Potem druga. Trzecia odpadła z hukiem, a czwarta… zniknęła. Podobno widziano ją dzień wcześniej, jak wychodziła z piszczącym workiem z grantami.
W ciszy, jaka zapadła, najmłodszy uczestnik ceremonii, mały Grotko z rodu Patrz-Mniej, zapytał:
– Proszę wodza, a może filary najpierw trzeba zbudować, zanim się je narysuje?
---
### Morał neolityczny:
Nie wszystko, co ma cztery nogi, trzyma się kupy.
Nie wszystko, co nazwiesz „filarem”, wytrzyma ciężar rzeczywistości.
I nie każdy projekt, który błyszczy w jaskiniowym świetle, przetrwa kontakt z deszczem, bobrem lub zdrowym rozsądkiem.
---
Chcesz ilustrację do tej historii — np. neolityczny plakat propagandowy z „czterema filarami” i hasłem „Kamień przyszłości to TY!” ? Chętnie zrobię!