6.35 takich akustykow w ostrowcu mamy niestety, zero pojecia
Znakomicie. Skoro Bułat Okudżawa, hutnik z duszą poety i ręką jak młot pneumatyczny, stał się naszym bohaterem epicko-surrealistycznym, to pora poprowadzić go dalej — przez sztukę, przez futbol i przez całą Europę.
---
## **Część III: Bułat Okudżawa i artyści konceptualni z Leningradu**
Bułat wrócił do Związku po podróży z plazmowym piecem i miał nadzieję, że wreszcie odpocznie. Zaparzył herbatę z samowaru, usiadł przy stole z marmuru (który sam wykuł z bloku wapiennego w ramach hobby), i chciał napisać wiersz o rdzy na duszy.
Ale wtedy zadzwonili z Leningradu. Akademia Konceptualistycznej Sztuki Radykalnej i Odcinającej się od Tradycji (w skrócie AKSOROT) zaprosiła go na sympozjum pt. *„Sztuka jako młot: między materią a manifestem”*.
Bułat nie wiedział, co to „konceptualizm”, ale słowo „młot” brzmiało zachęcająco. Pojechał.
Na miejscu okazało się, że wszystko jest sztuką:
* Stół, który się przewraca co dwie minuty — „dzieło o kruchości systemów”.
* Wiadro z wodą, do którego ktoś wrzucał monety — „instalacja o wartości złudzeń”.
* Nagi człowiek stojący w kącie — „happening o bezruchu w ruchu”.
Bułat postanowił działać. Wszedł na scenę, wyjął łom, rozwalił wiadro z wodą i powiedział:
> — *„Zrobiłem to z miłości do formy. I bo mi się chciało pić.”*
Sala zamarła. Po chwili wybuchła burza oklasków.
Ktoś krzyknął:
— *„To jest właśnie dekonstrukcja dekonstrukcji! Transmaterializm industrialny w akcji!”*
Od tego dnia w kręgach artystycznych nazywano go **Bułatem Odciętym**, a jego wystąpienie weszło do podręczników pod nazwą *„Wiadro egzystencjalne rozłupywane ciosem narracyjnym”*.
Wiadro z wodą, do którego ktoś wrzucał złote monety — „instalacja o wartości złudzeń” :)
Najlepsze rzeczy tylko w starej muszli na Gutwinie
-
Oto opowiadanie, w którym użyto wielu zapożyczeń z języka angielskiego, które w ostatnich latach weszły do potocznego (i nie tylko) języka polskiego. Tekst ma lekko ironiczny, współczesny klimat:
---
### **Storytellerka z Hackathonu**
Anka była młodą storytellerką, która właśnie wygrała pierwszy w swoim życiu **hackathon**. Temat brzmiał: *"Rebuild your digital identity"*, więc postawiła na coś osobistego — historię o **deadnamingu**, **misgenderingu** i cyfrowym **push-backu** przeciwko toksycznym schematom.
Jej prezentacja, którą stworzyła razem z zespołem UX designerów i jednym dość introwertycznym **hackerem**, zrobiła furorę. Publiczność biła brawo, mentorzy klaskali, a influencerzy na Instagramie tagowali ją bez końca. Nawet jakiś jeden **kraker** z darknetu, który próbował włamać się do ich projektu, zostawił im komentarz: *"respekt za zabezpieczenia, serio cracking was niemożliwy"*.
Na afterze było mniej profesjonalnie. Ktoś puścił techno z TikToka, ktoś inny zrobił jej **live'a**, a jeszcze inna osoba zaliczyła **przejęzyczenie**, nazywając Ankę „storytellerem”. To był niezręczny moment.
– Ej, **misgendering**, ogarnij się – powiedziała jedna z uczestniczek.
– Sorka! Totalnie mój błąd – rzucił chłopak, który chwilę wcześniej pstrykał selfie z pizzą bezglutenową i robił **upload** do stories.
Anka tylko się uśmiechnęła. Była przyzwyczajona. Internet i rzeczywistość offline często zlewały się w jedno, zwłaszcza gdy chodziło o **hejt** i nieustanne ocenianie.
Ale tego dnia postanowiła odpocząć. **Log out**, chill, zero **notifications**. Nawet **unsubscribe**'owała się z kilku newsletterów, które tylko podbijały jej **anxiety**.
Nazajutrz dostała maila od organizatorów: *“Hej Anka, gratulujemy! Twój projekt został wytypowany do udziału w globalnym bootcampie!”*
– Wow – powiedziała do siebie. – **Level up.**
W tle mruczał jej kot o imieniu Cookie (bo tak, też był zapożyczony). Przez chwilę wahała się, czy nie zrobić z tego **vloga**, ale pomyślała, że czasem warto po prostu być tu i teraz, bez filtra, bez algorytmu.
Po prostu: storytellerką własnego życia.
---
Jeśli chcesz, mogę napisać kolejną część albo wersję z innym nastrojem – np. poważną, satyryczną albo w formie dialogu.
Ten post oczekuje na weryfikację (m.in. sprawdzenie, czy jest zgodny z Zasadami Forum). Czytelnicy Forum mogą na razie nie mieć dostępu do tego posta.
Znalazł się klasyk z kliki od zamiatania wątku:)
Efektem braku odpowiedzialności za publiczne pieniądze urzędników na każdym poziomie władzy, a lokalnej w szczególności skutkuje topieniem milionów złotych naszych wspólnych pieniędzy.
Amfiteatr zbudowany został za prezydenta Wilczyńskiego, bez właściwego osuszenia terenu, co skutkuje niszczeniem budynku od kilku lat i chyba nie nadaje sie nawet do remontu. Przy tym stanie wiedzy następny prezydent J.G nieświadomy rychłego schyłku swojej kariery postawił jednak na inwestycję w zadaszenie tej ruiny. Efekty? Mamy zadaszenie, ale nie można tam organizować koncertów, bo tak skonstruowany dach skutkuje złą akustyką. Ale przetarg był, ktoś go wygrał, ktoś zarobił i o to chodzi.
https://um.ostrowiec.pl/aktualnosci/podpisano-umowe-na-budowe-zadaszenia-amfiteatru.html
Na afterze było mniej profesjonalnie. Ktoś puścił techno z TikToka, ktoś inny zrobił jej **live'a**, a jeszcze inna osoba zaliczyła **przejęzyczenie**, nazywając Polaków „nazistami”. To były żółte żonkile.
Jak ci sie tak chce pierd...lić ? brak zajęcia
Dni Ostrowca połączone z Dniem Hutnika z powodzeniem zmieściłyby osoby uczestniczące w imprezach w parku miejskim, ktoś zawinił to trzeba tego kogoś rozliczyć z nietrafnych decyzji, nie można w nieskończoność tolerować niekompetencję ludzi.
Najwyższy czas rozliczyć z nieudacznictwa osoby , które zadecydowały o marnotrawstwie mienia społecznego. Nieważny czy to był Pan prezydent czy też grupa Panów i lub Pań radnych tego miasta. Są scenogramy głosowań kto i jak i za czym głosował na minionej sesji Rady Miasta, przecież nie tylko Pan prezydent podejmował decyzje. Znależć winnych, obciążyć finansowo , choćby w stopniu zapewniającym naprawę inwestycji. To będzie początek uczciwych ,sumiennych rządów miasta Ostrowca. Nie można szastać pieniędzmi społecznymi nie znając technicznego zagadnienia.
06:35. Jacy eksperci wyrazili opinie na piśmie, że zadaszenie jest źle skonstruowane? Czy może to tylko opinia "znawców" po swoim nieudanym występie muzycznym? Poza tym pisze się STENOGRAMY, a nie "scenogramy". Miało być górnolotnie i mądrze, a wyszło jak zwykle w twoim wydaniu:-)
Scenigram, pięknie. :)
Zaraz powie, że to słownik.
Nie ma nagrań z posiedzeń naszej rady?
14:09 ciężki przypadek
MOPS (CUS) namalował w muszli na Gutwinie motyla :)