Pomijając inne fakty, które napisałaś i choć nie do końca są dla mnie spójne...., to podepnę się tylko pod to Twoje stwierdzenie:
"a znajac zycie jego rodzice tak mu kazali sie bronic przed odpowiedzialnoscia".
Skąd ta pewność i takie założenie? Znasz życie - bo znasz ich, czy to Twoje domniemanie? Bo nigdzie nie napisałaś, że również się odcinają od Twojego dziecka. Ciebie lubieć nie muszą.
Jednak mimo wszystko z mojego doświadczenia wynika, że dziadkowie są zazwyczaj bardziej odpowiedzialni od młodych rodziców względem małego członka rodziny i czują się zobowiązani do pomocy. Co dziecko winne, ze ma nieodpowiedzialnego rodzica/rodziców?
Może jednak warto odłożyć dumę oraz zawziętość na półkę i pójść z nimi porozmawiać, poprosić o pomoc? To w końcu ich wnuk, a krew nie woda.
Tylko chęci trzeba przejawiać, nikt na siłę nikogo nie będzie uszczęśliwiał.
Jeśli powiedzą Ci to samo co ojciec dziecka lub podobnie potraktują, to dopiero będziesz mieć podstawę do ich negatywnego osądu lub powód by mieć żal.
moga syna nieroba rozplodnika utrzymywac to niech i wnuka utrzymaja jakby wywalili na zbity pysk to by sie zabral do roboty
Ekhm'em, a co ma zrobić z dzieckiem - utopić? Czy metoda pozbycia się problemu na ''śliski kocyk''?
Oddać. No tez mi sposób rozwiązania problemu. Ręce opadają.
Jednak dzięki Bogu, większość ludzi ma rozwiniętą nie tylko empatię, ale instynkt matczyny/rodzicielski. Inaczej ten świat byłby strasznie oziębły. Fakt, że chce wychować dziecko nie jest akurat godny potępienia.
Natomiast jeśli faceci nie chcą mieć dzieci, powinni się zabezpieczać tak samo jak kobiety. Istnieją nie tylko prezerwatywy. Zastrzyki, podwiązanie nasieniowodów, etc. Kto ogniem się bawi, musi wziąć na siebie ryzyko, że się nim poparzy. Dlatego tez seks, to nie beztroska zabawa.
Jak to co ma zrobić z dzieckiem, oddać rodzinie która go potrzebuje, a nie może mieć dziecka z powodów zdrowotnych np. Wiele rodzin czeka z utęsknieniem na dziecko, więc to żaden problem. Będzie dojrzała, będzie zarabiać, stworzy rodzinę i warunki, to pomyśli o dziecku wtedy.
Dlaczego oddanie dziecka parze która go obdarzy miłością i ma warunki na jego wychowanie ma być złe?
Dlaczego mamy wywracać całe swoje życie, będąc kompletnie nieprzygotowani do rodzicielstwa finansowo i emocjonalnie jak i braku rodziny (bo wychowywanie bez Ojca) Dlaczego w takiej sytuacji potępiamy oddanie dziecka do rodziny zastępczej?
Wiesz, serce człowieka boli jak człowiek ze zwierzęciem/swoim pupilem musi sie rozdzielić, bo to już członek rodziny i część serca należy do niego.
A dziecko, które się nosiło 9 miesięcy pod sercem, które kopało, ruszało się w brzuchu, jest z Twojej krwi, rodzisz?
Człowieku, nie wymagaj tego od normalnej kobiety, która ma w piersiach coś więcej niż tylko organ do pompowania krwi.
To nie jest tak, że nie mam dziś wychować Cię w takich warunkach jakbym chciała, to Cię dziecko oddam, a jak się ustawię, to zrobię sobie drugie.
Na podobnej zasadzie trzeba by było zrywać kontakty z mężem, który stracił pracę, z rodzicem, który się rozchorował, czy z rodzeństwem, którym sie noga w życiu podwinęła.
Największą wartością nieprzeliczalną na pieniądze, którą można dziecku i drugiemu człowiekowi zaoferować jest miłość i więź emocjonalna. Człowiek to nie zabawka.
Nie generalizuj i nie potępiaj. Są tacy co dla nich dziecko będzie problemem i chętnie by je oddali, są tacy co tego nigdy by nie zrobili. Nie mówię tu o przymusie oddawania dziecka, tylko o społecznym potępianiu tego czynu.
Jest cała masa kobiet, które poddają się "lewej aboracji" lub porzucają dziecko zaraz po porodzie, więc nie klep że każda się z dzieckiem nie może rozstać. Porzucone dziecko czy to w "oknie życia", czy to gdzie indziej, bez prawnego zrzeczenia się praw jest problemem dla tego dziecka, bo nie można go adoptować.
Gdyby mniej w społeczeństwie było moralizatorów, potępiających i krzywo patrzących na Matki które chcą oddać swoje dziecko, to świat by dużo lepiej wyglądał, rodziło by się więcej dzieci, a i młodzi ludzie uniknęli by wielu problemów.
Kobiety które są jeszcze dziećmi na utrzymaniu rodziców uczące się, nie przygotowane kompletnie do macierzyństwa, wpadną z chłopakiem który nie jest totalnie zainteresowany ojcostwem, postanawiają oddać dziecko zaraz po narodzeniu rodzinie wyczekującej na dziecko. Ty je nazywasz nienormalne, może warto się trochę zastanowić nad tym co się wygłasza...
Nie potępiam kobiet, które dziecko chcą oddać. Ich decyzja. Lepiej oddać niż utopić, nie każdy się nadaje również na matkę.
Natomiast fakt, ze sugerujesz iż matka ma oddać dziecko, bo się tatuś wymiguje i wycofuje rakiem od odpowiedzialności za istotę, którą spłodził, jest niedorzeczny.
Za to jak matka chce zostawić dziecko przy sobie, to powinna wziąć całą odpowiedzialność na siebie.
Niestety, tak to nie działa. Do tanga, trzeba dwojga i za pewne decyzje trzeba brać odpowiedzialność. Obie strony.
Potępiasz je, nazywając je nienormalnymi. "...nie wymagaj tego od normalnej kobiety, która ma w piersiach coś więcej niż tylko organ do pompowania krwi."
Nigdzie nie powiedziałem, że ma oddać dziecko, bo tatuś się zrzeka praw, czy nie chce uczestniczyć. Jak chce niech wychowuje dziecko.
Mówię tylko o pewnej niesprawiedliwości, bo to Matka zazwyczaj decyduje czy ojciec będzie płacił alimenty, zatrzymując je.
Piszesz wszystko mocno przez pryzmat tego, jak to sobie w głowie masz, a świat jest inny niż Twoje wyobrażenie. Są rodziny patologiczne, są Matki które się dziećmi nie zajmują, są rodziny w których praktycznie dziadkowie wychowują, rozbite rodziny, itd Więc po co tu klepać takie piękne hasła jak "Największą wartością nieprzeliczalną na pieniądze, którą można dziecku i drugiemu człowiekowi zaoferować jest miłość i więź emocjonalna. Człowiek to nie zabawka." Dla jednego dziecko jest skarbem dla drugiego niestety nie. Wplatanie pięknych haseł i banałów życiowych tego nie zmieni.
Co do tego, że nazwałam je nienormalnymi - to Twoja nadinterpretacja, być może powinnam sama też inaczej się wyrazić.
Pisałam to pod wpływem Twojego postu, odnosząc się do tego, że sugerujesz Zielony'ej, iż powinna oddać dziecko, bo nie jest w stanie go sama póki co wychować. A raczej brak jej środków na utrzymanie.
"Dlaczego ma płacić, bo Ty chcesz to dziecko? Jak nie potrafisz go utrzymać to oddaje się do adopcji, zaraz po porodzie, wiele osób, które stać, a nie mogą mieć dziecka, chętnie by się nim zaopiekowały."
Nie uważasz, że to raczej bezduszne podejście do tematu?
Kobieta ma swoje uczucia i to, że mężczyzna nie poczuwa się do bycia ojcem i odpowiedzialności za dziecko, nie spowoduje, że powie sobie - no to go oddam, po co mi ten kłopot. Nie naciśnie sobie guzika reset, nie przestanie kochać własnego dziecka, bo tak jej będzie wygodniej w życiu.
To nie było miłe ani taktowne dla Zielony'ej.
"Rozumiem jakby miał płacić gdyby chciał uczestniczyć w wychowaniu dziecka etc. No ale jak nie ma praw do niego i chce je oddać, to dlaczego ma Tobie płacić."
Bo takie jest prawo? Wierz mi, ze gdy tatuś całe życie przebaluje, to tez może nie mieć skrupułów i podać swoje dziecko o alimenty, bo nie ma biedny za co żyć np. To, że całe życie miał dziecko gdzieś, nie będzie ważne dla sądu. To tez nie będzie 'sprawiedliwe'.
Masz rację, mówiąc o patologicznych rodzinach. Ale to nie ten przypadek, nie to miejsce.
To, że ktoś ma złą sytuacje materialną, nie oznacza patologi na szczęście jeszcze. Zauważ, że ja jestem przeciwna temu, by dziadkowie płacili za błędy syna. Tak samo jak dzieci za błędy rodziców. To jest sprzeczne w moim poczuciu ze sprawiedliwością społeczną.
Jeśli dla Ciebie miłość i wieź emocjonalna jest banałem, to zadam Ci pytanie. Czy dostarczenie tylko dóbr materialnych jest w stanie zaspokoić wszelkie potrzeby człowieka? I nie patrzmy na to nawet z perspektywy dziecka - jednostki niewykształconej pod względem emocjonalnym i otwartym na wpływy zewnętrzne. Odpowiedz na to pytanie, jako dorosły, ukształtowany już człowiek.
Pamiętam czasy gdy w moim domu się nie przelewało. Za przeproszeniem bywało, że do jedzenia był tylko barszcz i chleb ze smalcem. I nie było w moim domu patologii ani przemocy. Ot, losy się pokomplikowały.
Miałam za to miłość, zrozumienie i na kogo liczyć. Zwłaszcza ze strony Mamy i jej rodziny. Choć teraz czasy inne, na wiele człowiek sobie może pozwolić, czasem nawet wybrzydza, to z rozrzewnieniem wspominam te chwile i nawet smak tamtego chleba ze smalcem. Mam nadzieję, że zrozumiesz, co chcę przekazać.
Masz rację, to co piszę, pisze przez pryzmat swoich doświadczeń i swojego postrzegania świata - czyli tego, co mam w głowie. Tak się kształtują właśnie nasze poglądy.
szkoda ze ciebie nie oddali zasmakowalbys tego to bys zrozumial i co bys myslal o rodzicach biologicznych wtedy gdybys byl z bidula lub adoptowany czy bys zrozumial to ze mamusia czy tatus jeszcze sie nie wyszaleli i pozbyli sie problemu czyli ciebie
byles w domu dziecka lub w pogotowiu opiekunczym kiedys widziales jak sie to odbywa jakie sa procedury z takimi dziecmi?? to sie nie udzielaj mialem duzo z tym do czynienia walczac o to by moje dziecko nie trafilo tam gdy matka po porodzie porzucila dziecko i staralem sie by dziecko bylo ze mna pajac jestes i tyle jedz do denkowa do tego domu dziecka zobacz te dzieci czy sa szczesliwe ze nie maja zodzicow jak napadaja na kazdego kto wejdzie zeby je przygarnal albo przynajmniej przytulil zakonnice im tego wszystkiego dac nie moga co rodzina
widac albo jestes rozpieszczonym bachorem albo ci ojciec wchodzil pod kolderke w nocy ze taki zwichrowany jestes bo nawet jak nie bedziesz osobiscie utrzymywal oddanego dziecka to zaplacisz za nie podatkami jak my wszyscy
Ekhem, Ty nie jesteś normalny. Szkoda słów na takich jak Ty..
i to jest polska 280zl plus teoretycznie drugie 280zl bo jak mowi prawo koszty utrzymania dziecka dzielimy na pol ciekawe czy sad utrzyma male dziecko za 560zl przy dzisiejszych cenach artykulow dzieciecych sam place alimenty wysokosci 500zl od poczatku bo tak ustalilismy ale to jest dopiero poczatek kosztow bo kazda wizyta kosztuje itd sam nie chce zeby moje dziecko zylo w niedoli place te 500zl bo musze ale po za tym kupuje wszystko co potrzeba sama wyprawka do szkoly jakim jest obciazeniem a te smieszne 280zl to powinien w zebach przynosic...
GDYBY WYBIERAĆ TYLKO TYCH jak to określiłeś gościu z 08:52 "ODPOWIEDNICH" (co niestety okazuje się zbyt późno) to Polsce groziłaby katastrofa demograficzna....))
Wobec tego lepiej się zabezpieczać niż później żalić się na forum, że się jest w trudnej sytuacji.
Chyba że dziecko, to był twój sposób na łatwe pieniądze.
Nie wiem nie znam cię ale wina leży po obu stronach.Gdzie miałaś głowę jak szłaś z nim do łóżka ??
No ja nie wiem już, świat oszalał. To ona miała myśleć z kim idzie do łóżka, a on nie? Chyba poszli razem, razem chcieli, kim by nie byli. Wiedzieli, że mogą zapobiegać ciąży, nie zrobili tego. Wiedzieli, że z seksu są dzieci - też oboje. No to teraz oboje utrzymują dzieciaka. Nie ona, bo jest z dzieckiem, obydwoje, bo je razem sprowadzili na świat. A dziecko jest dla niej sposobem na życie i wyciągnięcie kasy? Faktycznie, jak wyciągnie od tego obiboka te 280 zł miesięcznie to będzie milionerką. Zastanówcie się trochę, bo chyba macie po 15 lat drodzy piszący i na tematy posiadania dzieci nie macie niczego do powiedzenia, poza jakimiś farmazonami z lekcji wychowawczych. A EKHM to chyba zatrzymał się w rozwoju psychicznym w wieku 6 lat, jak większość facetów potem tylko rósł. A ty, dziewczyno popytaj w realu, są jakieś darmowe porady prawne na Sandomierskiej, chyba w CKU, ale zagubiłam kartkę. Są takie ulotki na policji, leżą na półce przed okienkiem dla interesantów. Wypisane szczegółowo jaką pomoc można uzyskać, podane dni i godz. przyjęć.
Konkluzja jest jedna. Najpierw trzeba partnera bardzo dobrze poznać zanim pójdzie się z nim do łóżka. Poznać na wielu płaszczyznach, zobaczyć jak radzi sobie w sytuacjach kryzysowych, czy potrafi rozwiązywać problemy. Jednym słowem, czy naprawdę jest tym właściwym człowiekiem. Seks może poczekać, na początku znajomości nie jest on wcale niezbędny, czego mamy tutaj dobry przykład.