Byłam i przyznaję rację. Ochrona ochroną, ale bez przesady. Na mojego chłopaka rzucił się koleś, a ochrona powaliła mojego chłopaka na ziemię i zaczęła okładać. Chłopak podniósł ręce do góry że nic złego nie robi, jest spokojny a i tak wywalili za niewinność. Człowiek jedzie się bawić, a takie rzeczy go spotykają. Na szczęście mogę też powiedzieć że nie wszyscy ochroniarze tacy byli bo pomijając tych którzy w agresywny spokój kazali nam spadać, byli też tacy którzy okazali zrozumienie, wysłuchali i pozwolili dalej bawić się w spokoju.