chciało się i to bardzo, ale niestety rodzice do bogatych nie należeli i się nie dostało. Dostali się za to dzieci innych lekarzy, prawników, możnych. Już można to było zauważyć podjezdzając pod uniwerek jakimi furami "przyszli" studenci przyjezdzali.
No i potem trzepią tacy kasę bo leczeniem tego nazwać nie można. Na dziesięciu może jeden albo dwóch znajdzie się naprawdę takich co znają się dobrze na swojej robocie. Taka rzeczywistość. Dlatego zarobki powinny być uzależnione od efektów leczenia. Tylko dopiero wtedy mogłoby się okazać że nie ma kto leczyć bo mało który się nadaje.
16;05 - "zarobki powinny być uzależnione od efektów leczenia" - tak napisałeś(aś) - czyli onkolog przegrywający walkę z nowotworem złośliwym zero zarobków? - ludzie puknijcie się w czoło i zanim wciśniecie enter - przeczytajcie swe złote myśli.
W chorobie nowotworowej też widać efekty leczenia jeśli lekarz jest dobry, nawet wtedy gdy ostatecznie walka jest przegrana. Nie wiesz o tym gościu 16:23 ? Może to pukanie w czoło należy zacząć od siebie ?
16;32 - nie spotkałeś się chyba z glejakiem wielopostaciowym, czy innym złośliwym rakiem - więc lepiej milcz
Lepiej Ty zamilcz bo ewidentnie próbujesz bronić coś, co obronić się nie da. Wiadomo, że w niektórych przypadkach nie da się pomóc ale nie wszystkie takie są i siłą rzeczy dobry lekarz na pewno sobie poradzi.
Mnie to się dopiero nóż otwiera jak czytam takie głupoty. Z biednej rodziny jestem i nikt mi za pieniądze studiów nie załatwiał. To tak nie działa. Trzeba się uczyć i tyle. A jak ktoś ma ze szkołą na bakier to potem wymyśla sobie usprawiedliwienia, że kasy rodzice nie dali. Bzdura!
Gdybym miał ze szkołą na bakier to nawet nie podchodziłbym do egzaminów wstępnych na uniwerek. Zrozum, że nie liczy się zasobność wiedzy, a kieszeni, Takie mamy czasy. Z wiedzą to mogłeś startować kilkadziesiąt lat temu.
O czym Wy piszecie? Nie macie pojęcia o przyjęciach na medycynę od kilkunastu lat. Trzeba zdać dobrze maturę i mieć z niej odpowiednią liczbę punktów (najczęściej matematykę, biologię, chemię - po ok. 90% z tych przedmiotów). Dzięki temu najlepsi maturzyści dostają się na medycynę. I jeszcze odpuścić "uroki życia studenckiego" a do tego na sen czasu brakuje.
Weterynaria i farmacją są cięższymi studiami niz medycyna.
...no właśnie biologia i chemia, a z pozostałych przedmiotów można być głąbem i później mamy tak wrażliwych lekarzy.
Zgadzam się, a bajki o "zasobności portfela" wymyślają ci, którym najwyraźniej tych punktów na maturze zabrakło.
Ale poczekaj.10 000 to kwota z kapelusza ktora stanowi podstawe do negocjacji.realna kwota podwyzki o jakiej mowia to 1tys brutto teraz a drugi tys w przeciagu 2 lat.obecbie specjalista z II st specjalizacji zarabia 4700 brutto podstawy tj 3400 na reke/miesiąc. Z dyzurami za 270godzin pracy ma na rękę ok 7-7,5 tys.to duzo?27 zl na rękę zagodzine to dużo? Lekarze walcza o co innego o sprawiesliwosc..poprzedni dyr dal sobie i swoim wybrancom kominowe pensje za ta sama prace na tym samym stanowisku niektorzy mieli podstawe wyzsza nawet o kilka tys!!!! to jest patologia a nie rzadania..na zachodzie lekarz specjalista zarabia 30000 za 150 godzin/etat...
Nie trzeba mieć bogatych rodziców, żeby studiować medycynę i inne kierunki. Są ludzie, którzy studiują i pracują, ale Ty widocznie do takich nie należysz. Tylko daj, daj, daj... A to, że niektóre dzieci mają bogatych rodziców to dlatego, że tym rodzicom od pokoleń chciało się zrobić coś więcej niż tylko wyciągać rękę po daj, daj, daj...
Spokojnie, nie naleze do takich co czekają, aż ktoś da, tylko uczciwie pracuje i dobrze zarabiam, oczywiscie nie w Ostrowcu. Skonczylem inny kierunek na studiach i mam sie dobrze. Nie byłem dobry tylko z 2 czy 3 przedmiotów.
Ale studia były za darmo przecież ,jak leczyć za granicą to wartałoby chyba zwrócić lub zapłacić za nie?
Dokładnie. Powinno być tak ze jeśli idzie się na studia państwowe, a szczególnie na medycynę (bo to najdroższe studia) to powinno się podpisywać coś ze będzie się pracować po nich kilka lat w Polsce, np. dopóki nie zwróci się w podatkach kosztów studiów. Ani państwa nie stać aby rozdawać pieniądze, ani pacjetow nie stać żeby wypuszczać lekarzy za granicę.
Niby dlaczego tylko medycy mają zwracać za studia, może od razu wszyscy studiujący, nawet ci zaoczni